Dokumenty są okropne. Niemalże o tym zapomniałam, na szczęście jednak kolejny raz wybrałam się na Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych OFF CINEMA.
OFF CINEMA 2016 – „obok nas, rzeczywiście, nieodwołalnie”
Kino to magia. Przenosi nas w inny świat, by za chwilę szyderczo uświadomić realizm przedstawionych zdarzeń. W oczach bohaterów możemy przejrzeć się jak w lustrze. Kino to życie.
Śmiejemy się na komediach, bo kuriozalne sytuacje i absurdalne dialogi znamy z własnej codzienności. Płaczemy na romansach, bo przypominają o ranach, które zadał nam ktoś kiedyś bliski. Boimy się thrillerów czy horrorów, w których doszukujemy się okrutnych historii z rzeczywistych doniesień medialnych. Dramaty wciskają nas w fotel, bo są inspirowane prawdziwymi zdarzeniami – bo przecież to mogło się wydarzyć, bo ludzie wokół nas przeżywają podobne historie…
https://www.instagram.com/p/BNABpEJFQuC/?taken-by=moviewaypl
Jeżeli uzbroić w nas potężną bombę emocjonalną są w stanie obrazy fabularne, to cóż powiedzieć o dokumentach?
Cierpienie czy radość ludzi, których obserwujemy na ekranie, jest prawdziwe. Łza, uśmiech, błysk w oku – niewystudiowane, niewyreżyserowane, naturalne, szczere, zarejestrowane tu i teraz, jeden do jednego. To się dzieje. Obok nas, rzeczywiście, nieodwołalnie.
Dokumenty są okropne, bo grają na emocjach widza jak mało co! Niemalże każdy jednak stanowi ważną lekcję życia – filmy dokumentalne mogą próbować uczyć na cudzych błędach lub za czyimś przykładem wyznaczać drogę do szczęścia. Jedno jest pewne – czarujące czy przykre – warto je oglądać.
Jeżeli macie ochotę na podróż w czasie i poczucie, że znajdujecie się na 19. edycji OFF CINEMA – kliknijcie tutaj. Tymczasem zapraszam na wędrówkę po programie tegorocznej jubileuszowej odsłony Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych. Przybliżę Wam kilka subiektywnie wybranych obrazów 20. OFF CINEMA, na razie nie zdradzając werdyktu jury.
FILMY WALCZĄCE O ZŁOTY ZAMEK
(w kolejności jak w programie festiwalu)
.
- „Pianino”, reż. Vita Maria Drygas (2015); Polska
– daję 8 łapek!
Z muzyką na barykady! Niebiesko-żółte pianino staje się jednym z bohaterów Majdanu. Miało stanowić osłonę przed koktajlami Mołotowa – zdziałało znacznie więcej. Zjednoczyło protestujących, dodało siły, nakarmiło ducha.
Młoda pianistka nie pozwoliła zniszczyć instrumentu. Mimo zasp śniegu, przeniesiono je w odpowiednie miejsce i tak stało się jednym z elementów rewolucji. Grali na nim czarnoskóra uczennica, bojownik w kominiarce czy profesjonalni muzycy. Przeróżni ludzie siadali przed unijnymi gwiazdkami umieszczonymi na instrumencie i wzruszali do łez.
Podczas gdy rząd puszcza z głośników „ruską tandetę”, Majdan wybrzmiewa na żywo hymnem ukraińskim czy „Odą do radości”. Światło trzymanych w zziębniętych dłoniach zapalniczek i światło walecznych serc przepełnionych nadzieją. Muzyka na barykadach i muzyka w duszy.
.
- „Miejscy kowboje”, reż. Paweł Ziemilski (2016); Polska
– daję 6 łapek!
Twórcy trafili na fotoreportaż, który zainteresował ich na tyle, że postanowili przejąć temat. Pojechali do Dublina, by poznać młodych Irlandczyków nielegalnie hodujących dzikie konie.
Spotkani chłopcy okazują się być równie nieokiełznani co otaczające ich zwierzęta. Trudno o sympatię do 14-letniego Dylana, który jest niekoleżeński, zdarza mu się bić swoją klacz, a nawet zachowuje się opryskliwie wobec ekipy filmowej.
„Miejscy kowboje” prowadzą nas w samo serce pewnego rodzaju subkultury, którą chcemy poznać – jednak zdaje się, że w najciekawszych momentach brakuje kluczy, mogących otworzyć kolejne interesujące nas drzwi. Miałam poczucie niedosytu. Sami twórcy potwierdzają, że nie udało im się wystarczająco zbliżyć do Dylana.
Posłuchajcie, o jakich problemach na planie wspominał obecny na pokazie Maciej Twardowski.
- „Przed świtem”, reż. Łukasz Borowski (2016); Polska
– daję 7 łapek!
Dwóch skrajnie różnych mężczyzn w jednym samochodzie. Wątły, blady chłopak; ubrany na czarno; kolczyki, tunele. Starannie układa swoje długie platynowe włosy. Jest nastoletnim stylistą. Towarzyszący mu mężczyzna to były zapaśnik.
Film mógłby być równie interesujący, gdyby przyjął formę obserwacji zwyczajnych dialogów, prowadzonych gdzieś w kuchni, salonie. Choć osadzenie bohaterów w malowniczych górach dzikich rejonów Albanii niewątpliwie punktuje – uważam, że film wygrywa przede wszystkim na naturalności, szczerości, bezpośredniości.
Radość widzowi przynoszą zarówno rozmowy ojca i syna, jak i ich wspólne starania o przetrwanie w dziczy. Po seansie pozostało we mnie rozkoszne uczucie ciepła.
.
- „Budzik”, reż. Piotr Małecki (2015); Polska
– daję 7 łapek!
Klinika Budzik leczy ciała i dusze. Młodzi pacjenci są w przeróżnym stanie. Od dzieciaków, z którymi zdaje się nie mieć żadnego kontaktu, po takie, które już radzą sobie z mówieniem i poruszaniem się. Wszystkim pomaga wyspecjalizowana kadra. Pierwszorzędny sprzęt, regularne ćwiczenia.
Budząca poczucie ciepła i zrozumienia klinika to także miejsce spotkań rodziców, czuwających nad swoimi nie w pełni sprawnymi dziećmi. Dzięki niej nie pozostają osamotnieni w codziennej walce. Dzielą się doświadczeniami, wspierają, w sterylnych pokojach stwarzają pozory normalności.
„Budzik” boleśnie wzrusza. Widz na przemian smuci się i raduje. To dobry krótki metraż, czegoś mi w nim jednak brakuje – jakby twórcy chcieli kupić odbiorców samą poruszającą tematyką i nie dali już wiele więcej od siebie.
.
- „Nikt tu nie umiera”, reż. Simon Panay (2016); Francja
– daję 7 łapek!
Simon Panay przenosi nas do afrykańskiego Beninu. W Permie działa nielegalna kopalnia złota, do której zjeżdżają tłumy. Jesteśmy świadkami działania zbierającej krwawe żniwo gorączki złota.
Złoto jest jak narkotyk. Pracę w kopalni zarówno byli poszukiwacze jak i reżyser nazywają uzależnieniem. Ludzie opuszczają rodziny, zapowiadając rychły powrót z majątkiem. Później udaje im się zarobić kilka marnych groszy raz na jakiś czas. Nie są w stanie niczego odłożyć – co zarobią, od razu skonsumują. Honor nie pozwala im na powrót do domu. Wciąż marzą o wielkim bogactwie.
W kopalni często dochodzi do śmiertelnych wypadków. Statystyki takowych są kuriozalnie zaniżane. Z kolei zarządca bezczelnie twierdzi, że każda praca jest ryzykowna – śmiertelność nie jest tu większa niż gdziekolwiek indziej. Posłuchajcie, co o spotkaniu z nim mówi sam reżyser:
- „Wariacja na wiolonczelę solo”, reż. Aleksandra Rek (2015); Polska
– daję 8 łapek!
Dominik Połoński to kochający mąż i ojciec. Jego wielką fascynacją jest muzyka, a wiolonczelę zdaje się kochać równie silnie co żonę i dzieci. Nie zawsze była to jednak miłość pozbawiona goryczy. Choć z walki z rakiem artysta wyszedł zwycięsko – spustoszenie, jakie choroba siała w jego organizmie, pozostawiło po sobie ślady.
Połoński zamówił specjalną wiolonczelę, która pozwala mu grać bez użycia sparaliżowanej ręki. Nie jest w stanie wykonywać klasycznego repertuaru, ale specjalnie dla niego komponowane są kolejne wariacje. Eksperymentuje, zdobywając uznanie w Polsce i za granicą.
Urzekła mnie szczerość filmu, który nie gloryfikuje bohatera, nie stroni od przyglądania się jego ułomnościom. Obraz jest naturalny i ma nieodparty urok.
.
- „El Submarine”, reż. Wenceslao Scyzoryk (2016); Hiszpania
– daję 7 łapek!
Przez dwadzieścia minut obserwujemy proces doskonalenia filmu uzyskanego starą techniką. Niewiele więcej mogę napisać, trudno o przedstawienie akcji. Jakiej akcji? A jednak Scyzoryk zdołał uchwycić coś głęboko poruszającego.
Juan Mariné ma 95 lat i jest cudotwórcą. Codziennie punktualnie o 10 rozpoczyna pracę w swoim laboratorium. Widz nie spodziewa się, że z przedstawianych mu półproduktów powstanie ostatecznie tak wyśmienite danie! Juan mierzy, szlifuje, przykręca – buduje niezwykłą maszynę, użycia której efekty zobaczymy dopiero w finale.
Czarno-biały obraz pozwala poczuć się jak za dzieciaka, kiedy z przejęciem śledziliśmy czyjąś niezrozumiałą dla nas pracę. W końcu na naszych oczach zniszczona taśma celuloidowa przemienia się w cudowny obraz jakości 4K!
.
- “Epicko spalestynowany: narodziny skateboardingu na West Bank”, reż. Theo Krish, Philip Joa (2015); Wielka Brytania
– daję 8 łapek!
Najbardziej zwariowany film spośród tych, które widziałam. Dużo wygrał formą. Na luzie, młodzieżowy, wesoły – jak podjęty temat. Wstęp składa się z krótkich dynamicznych ujęć okraszonych energiczną muzyką. Kolejni chłopcy z uśmiechem rzucają kilka słów odnośnie swojej pasji, coraz bardziej rozbudzając ciekawość widza.
Skateboarding w Palestynie dopiero raczkuje. Jeszcze kilka lat temu na palcach można było policzyć amatorów tego sportu. Dokument śledzi wznoszącą się na Zachodnim Brzegu Jordanu scenę skateboardową od momentu jej narodzin. Pierwsze dzieciaki jeżdżą na zmianę na jednej desce sprowadzonej z USA, oglądają filmiki z trickami na YouTubie, samodzielnie organizują miejsca zabawy.
Naturalność czaruje – chłopcy śmieją się, przeklinają, mówią slangiem. Próbują uciec od trudnej rzeczywistości okupacji wojskowej. „To nie jakaś tam zabawa, tylko styl życia. Tworzymy społeczność”. Co ciekawe, kolorowy dokument jest „efektem ubocznym” wycieczki dwóch Anglików do Palestyny, gdzie rozdawali dzieciakom deski. Wyjechali jako skateboardziści, wrócili reżyserami.
.
- „Mój pierwszy raz”, reż. Krzysztof Kuźnicki (2016); Polska
– daję 8 łapek!
Niby o niczym, a cieszy. Film przedstawia jeden dzień z życia pana Henia. Pan Heniu należy do tych samotnych panów, którzy snują się całymi dniami bez celu po ulicach, od ławeczki do ławeczki, od piwka do piwka.
Pan Heniu spotyka znajomego. Zagaja, czy ten nie spożyłby z nim złocistego napoju bogów. Skrępowany Edzio patrzy spod byka. Pan Heniu uspokaja: „To jest o mnie. Nie bój się kamery, bo to jest film dokumentalny o mnie”.
Reżyser opłacił wizytę pana Henia w teatrze. Będzie to jego pierwszy kontakt z tą instytucją. „Szef mi zasponsorował bileta, no to idę!”. Ekscytacja pana Henia i chęć podzielenia się informacją o pierwszej sztuce – są rozbrajające! Zresztą – więcej o panu Heniu dowiecie się od samego reżysera:
- „Nauka”, reż. Emi Buchwald (2016); Polska
– daję 8 łapek!
Dzieci w szkole otrzymują zadanie – nauczyć się na pamięć wiersza „Nauka” Juliana Tuwima. Kilkorgu z nich towarzyszymy w domu podczas podejmowanych przez nie prób recytacji. Kontrastowe zestawienie różnych aktywności dzieci i zaangażowania rodziców zarówno bawi jak i budzi refleksje.
Podczas gdy pewna mama skrupulatnie powtarza z synem wers za wersem, gdzie indziej ojciec ubolewa nad mijającym właśnie meczem piłkarskim. Co oznacza „kula wypełniona lodem”? Mama dziecka A każe wpisać to w wyszukiwarkę internetową – „Zobacz, co tam wyskoczy” – a ojciec dziecka B ucina: „To nic nie znaczy. Poeta może pisać co chce i nie musi Cię pytać. Nie szukaj głębi”. Z kolei kiedy podczas procesu interpretacji pada teza, że wiersz może być modlitwą, mama mówi: „Obawiam się, że Tuwim nie był katolikiem. Był Żydem” – co syna zupełnie zaszokowało: „Był Żydem?! Czemu nikt mi nie powiedział, że on był Żydem?!”.
Kolejne salwy śmiechu raz po raz wypełniały salę. W niejednym dialogu widziałam kalkę z mojego domu rodzinnego. Prawdziwe życie – magia gatunku jakim jest dokument znów daje o sobie znać.
.
- „Urywki z kampanii”, reż. Tomás Astudillo (2015); Ekwador
– daję 7 łapek
Rafael Vicente Correa Delgado, istniejący w świadomości obywateli jako Rafael Correa, to lewicowy polityk i ekonomista. W 2005 roku został ministrem finansów w Ekwadorze. Dwa lata później po raz pierwszy objął prezydenturę. W 2008 roku napisał nową konstytucję, rozszerzającą kompetencje głowy państwa. Kiedy w kolejnym roku weszła ona w życie, trzeba było rozpisać nowe wybory prezydenckie. Correa utrzymał stanowisko.
Spotykamy się z Rafaelem Correą w momencie, kiedy przychodzi mu grać podwójną rolę – prezydenta i kandydata na prezydenta. Jest 2013 rok, Correa ubiega się o reelekcję. Nie jest tajemnicą, że mu się to udaje i polityk po dziś dzień rządzi Ekwadorem nieprzerwanie od 2007 roku. Tajemnicą mogłyby być jedynie kulisy kampanii wyborczej – i właśnie ową zdradza nam reżyser.
Czy film jest szczery? Pokazuje polityka-człowieka – wraz z jego ułomnościami – czy buduje zakłamany pomnik Correi? Poczułam do prezydenta sympatię, która w stosunku do polityka wróży zazwyczaj zamierzone efekty manipulacji. Socjotechnika zbiera żniwa!
.
- „Tramwaj numer 3”, reż. Karolina Błaszyk (2015); Francja
– daję 6 łapek!
Witryna www.jeterecherche.com służy ludziom, którzy gdzieś kiedyś spotkali przypadkiem kogoś, z kim chcieliby nawiązać kontakt. Na chodniku, w sklepie, w autobusie… Wystarczyło spojrzenie, by obudzić w sobie gorące pragnienie poznania obcej osoby.
Reżyserka Karolina Błaszyk odnalazła na owej stronie pod szyldem „Szukam Cię” ogłoszenie, wspominające sytuację sprzed lat. W lutym 1982 roku na przystanku tramwaju numer 3 w St. Etienne spotkały się spojrzenia pewnej pani i pewnego pana. Pan próbuje odnaleźć ową panią.
Karolina napisała do nieznajomego i na korespondencji z nim oparła swój film dyplomowy. Posłuchajcie, dlaczego wybrała właśnie taką formę pracy. Na OFF CINEMA o produkcji opowiadał także odpowiedzialny za zdjęcia Hadrien Basch.
- „Trzy rozmowy o życiu”, reż. Julia Staniszewska (2016); Polska
– daję 8 łapek!
Jak nietrudno się domyślić, film przedstawia trzy rozmowy o życiu. To dialogi matki i córki zarejestrowane w mniej więcej rocznych odstępach czasu. Jedną z bohaterek jest sama reżyserka i to jej osobisty dramat obserwujemy na ekranie.
Julia długo bezskutecznie starała się o dziecko. W końcu zdecydowała się na zastosowanie metody in vitro. Bulwersuje to jej matkę, która podkreśla, że córka wystąpiła wbrew zasadom Kościoła. Obie są rozerwane pomiędzy wzajemną miłością a wyznawanymi poglądami. Kobiety kreślą spójny obraz przenikania się przeciwnych racji. Rozumiem je obie. Jednocześnie z każdą się zgadzam i każdej mam coś do zarzucenia.
Film dokumentalny „Mów do mnie” Marty Prus jest krytykowany za to, że reżyserka uczyniła siebie bohaterką i wywołała sensację własnym działaniem. Podobnie tutaj – robienie dokumentu o sobie wydaje się być trochę nie fair. Czy nie jest za bardzo wyreżyserowany? Tak czy inaczej, wywołał moje łzy.
.
- „Ofiarowanie Icchaka”, reż. Nati Adler (2015); Izrael
– daję 8 łapek!
Icchak Rabin to izraelski polityk i mąż stanu. Był Szefem Sztabu Generalnego, potem premierem Izraela. W 1993 roku magazyn Time ogłosił go Człowiekiem Roku, w 1994 roku przyznano mu pokojowego Nobla. Szanowanego i uwielbianego przez miliony zamordowano w 1995 roku.
Zamachu dokonał ultraprawicowy żydowski ekstremista Yigal Amir. Morderca został zatrzymany jeszcze tej samej nocy. Na rozpoczęcie przesłuchań czekał w areszcie pod opieką młodego funkcjonariusza. Dvir przemycił tam broń z zamiarem samodzielnego wymierzenia sprawiedliwości. Nie mógł znieść spojrzenia bestii, która z zimną krwią zabiła premiera, a której ma on teraz uprzejmie zaparzyć kawę.
Film odtwarza wydarzenia sprzed dwóch dekad poprzez opowieść funkcjonariusza. Dvir okazuje się być świetnym mówcą. Sposób budowania przez niego narracji i emocje, którymi dzieli się z widzem – robią wrażenie. Choć dokument opiera się na monologu i inscenizacji – trzyma w napięciu i porusza. Dlaczego sam zamachowiec nie pojawia się w dokumencie, wyjaśni Wam producent filmu:
.
- „Obiekt”, reż. Paulina Skibińska (2015); Polska
– daję 7 łapek!
Miałam okazję widzieć ten film już czwarty raz. Zdaje mi się, że od dwóch lat pojawia się na wszystkich festiwalach, na których jestem. Za każdym razem obieram go zupełnie inaczej. Staram się skupić na czym innym, wyciągnąć nowe wnioski. Z każdym seansem coraz bardziej się do niego przekonuję.
Po pierwszym spotkaniu z „Obiektem” stwierdziłam, że był przepiękny. Napisałam wtedy: „Kiedy chciałam dać porwać się fabule – co jest w tym przypadku raczej nieosiągalne – nużył. Kiedy skupiłam się na cudownych zdjęciach – zapierał dech. Akcję poszukiwawczą prowadzoną przez ekipę ratunkową obserwujemy stojąc na grubej tafli lodu lub znajdując się pod nią. Intensywne zimne kolory, niemalże odczuwalny na policzkach chłód, woda złowieszczo bulgocząca w uszach. Sama autorka określiła obraz jako dziwny. To jednak jeden z tych szortów, który pięknie prezentuje się na dużym ekranie”.
Na OFF CINEMA zagościły reżyserka i producentka „Obiektu”. Posłuchajcie, co miały do powiedzenia. Czy same nie mają już dość filmu, z którym od 2015 roku podróżują od festiwalu do festiwalu?
- „Mijane, minione”, reż. Andrei Kutsila (2016); Białoruś, Polska
– daję 7 łapek!
Andrei Kutsila zachwycił Poznań w zeszłym roku obrazem „Tam, gdzie Twoje miejsce”. Zajmując trzecie miejsce na OFF CINEMA, zdobył wtedy Brązowy Zamek. Opowieść osadzona w domu kultury w niewielkiej białoruskiej miejscowości wzruszyła wielu widzów.
I tym razem pozostajemy w podobnym klimacie. Małe białoruskie miasteczko ma serce zbudowane ze sztuki, która zdaje się nie być nikomu potrzebna. To Anatolij Biełyj przez całe życie tworzył kolekcję, która zasiliła jedyne w okolicy i największe w kraju prywatne muzeum. Nauczyciel akademicki i naukowiec niedawno zmarł, pozostawiając liczne eksponaty.
Ludzie mijają muzeum obojętnie, są głusi na powielane zaproszenia do zwiedzania. Choć zbiory stanowią zapierający dech w piersiach przekrój przez historię białoruskiego dążenia do wolności – nie ma komu się nad nimi zachwycać.
.
- „Więzi”, reż. Zofia Kowalewska (2016); Polska
– daję 8 łapek!
Nie sposób nie skojarzyć „Więzi” z brytyjskim pełnym metrażem „45 lat” z rewelacyjną – wyróżnioną nominacją do Oscara – kreacją Charlotte Rampling. Jednym z łączących te produkcje motywów są przygotowania do obchodów czterdziestej piątej rocznicy ślubu.
Podczas gdy Andrew Haigh obnaża irracjonalną zazdrość o kobietę, która od lat nie żyje – u Zofii Kowalewskiej sytuacja przedstawia się o wiele bardziej dramatycznie. Czym jest miłość? Ile jest w stanie wybaczyć?
Obserwując codzienność dwójki seniorów zaśmiewamy się raz po raz, ale życie przeniesione na ekran zapragnie także naszych łez wzruszenia.
WYNIKI
- I miejsce – ZŁOTY ZAMEK – „Nauka”, reż. Emi Buchwald (2016); Polska
- II miejsce – SREBRNY ZAMEK – „Pianino”, reż. Vita Maria Drygas (2015); Polska
- III miejsce – BRĄZOWY ZAMEK – „Więzi”, reż. Zofia Kowalewska (2016); Polska
wyróżnienia:
- „Trzy rozmowy o życiu”, reż. Julia Staniszewska (2016); Polska
- „Goran i jego karawana”, reż. Marcin Lesisz (2016); Polska
Nagroda Publiczności:
- „Pianino”, reż. Vita Maria Drygas (2015); Polska
Festiwalowi towarzyszyło mnóstwo imprez okołofilmowych i innych. Spotkania z reżyserami, wystawy fotograficzne, pokazy pozakonkursowe. Jedną z atrakcji było „Silent disco” – dyskoteka, odbywająca się w zupełnej ciszy. Trzech DJów, trzy kanały do wyboru – zakładasz słuchawki i bawisz się przy czym chcesz. Spójrzcie, jak to wygląda z boku:
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
.