Todd Haynes z uwagą przygląda się swoim bohaterom, ale daleko mu do wystawiania ocen. Nie prowadzi widza za rękę, by wskazać mu oczywiste odpowiedzi. W Obsesji raczej podrzuca tropy, z których sami mamy szansę zbudować portrety wieloznacznych postaci. To filmowa maestria opowiadania, w której jedno zdanie może obrócić wszystko to, co wiedzieliśmy do tej pory w pył.

Obsesja: (nie)prawda amerykańskiego snu

Elizabeth (Natalie Portman) dostała rolę w niezależnej produkcji, która ma opowiedzieć o relacji, która wstrząsnęła Ameryką. Dojrzała kobieta przed 40tką związała się z 13-letnim chłopcem i urodziła jego dziecko. Aktorka wiedziona profesjonalizmem i ciekawością wyrusza do domu Gracie (Julianne Moore) i Joe (Charles Melton), by – po ponad 20 latach od tamtych wydarzeń – przyjrzeć się ich relacji i zrozumieć uczucie, które narodziło się w dość kontrowersyjnych warunkach. Wchodzi do ich życia, uważnie studiuje manieryzmy kobiety, ale też stara się zrozumieć rolę, jaką odegrał i odgrywa w życiu Gracie jej młody mąż. 

Obsesja zaprasza nas do świata pełnego fascynacji i złożonych relacji. Elizabeth nie ukrywa żywego zainteresowania motywacjami i uczuciami Gracie. Przygląda się dynamice relacji panujących w patchworkowej rodzinie. Spotyka się z jej byłym mężem, rozmawia z dziećmi i próbuje dokopać się do emocji Joego. Jest niczym śledczy, który ze strzępek informacji, stara się złożyć obraz pełen jasnych odpowiedzi. Na próżno jej starania. W opowieści Haynesa nic nie jest czarno-białe, a to co rozgrywa się między wierszami potrafi niebywale zaskakiwać. W końcu reżyser poddaje w wątpliwość prawdy, które funkcjonowały w życiu bohaterów od lat i kwestionuje status quo. 

Przeczytaj także: Anatomia upadku

Natalie Portman i Julianne Moore dostały doskonały materiał do grania. Ich postaci narysowane grubą kreską, momentami gdzieś na granicy krindżu, bawią się zgranymi kliszami. To ekranowy pojedynek na gesty i miny, w którym Portman uprawia perfekcyjną mimikrę. Jednak to Charles Melton skromnymi środkami zdobywa całą uwagę. Tworzy zniuansowany portret bohatera, który małymi krokami odkrywa prawdę o własnych emocjach. Obdarty z niewinności, wciśnięty w schematy dorosłości, za sprawą Elizabeth zaczyna dokopywać się do własnego ja, stawiając sobie pytania o to, co tak naprawdę wydarzyło się przed laty.

Obsesja to kino melodramatyczne, które trochę ocieka tabloidowym kiczem. Okraszony telenowelową muzyką Marcelo Zarvosa zatapia się w amerykańską rzeczywistość, pełną fascynacji przekraczaniem norm. Haynes opowiada też o prawdzie, poszukiwaniu jej i tworzeniu fasady pełnej półprawdy i niedopowiedzeń. To obraz, który powoli snuje swoją opowieść, aby w finale wbić w fotel. Amerykański reżyser wraca do formy, którą prezentował w Carol. Subtelne patrzenie na bohaterów w polaryzującej sytuacji – głęboko schowane emocje, wobec których nie można przejść obojętnie. 

daję 7 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply