Justin Kurzel tworzy opowieści o wyrzutkami i buntownikach. Przygląda się narodzinom trudnych emocji, ale też wielkich pragnień. W „Nitram” portretuje samotność, wykluczenie i brak zrozumienia, by pokazać drogę do zła. 

Nitram (Caleb Landry Jones) kocha ogień i fajerwerki. Zabawa w pirotechnika nie napawa go lękiem. Nawet kiedy jako dziecko ulega poparzeniu, wciąż nie traci zapału do igrania z losem. Widać, że od dziecka sprawia problemy: nadpobudliwy, głodny atencji i impulsywny. Ta krótka wstawka z dzieciństwa Nitrama ma wielkie znaczenie, a Kurzel punktuje fakt, że fascynacje i frustracje nie biorą się z niczego. Kiedy poznajemy go jako młodego dorosłego, możemy spodziewać się kłopotów. 

Przeczytaj także: Chora na siebie

Australijski twórca w “Nitram” opowiada o jednej z największych strzelanin w historii Australii. Od początku wiemy, do czego zmierza historia, dlatego sam finał nie jest najważniejszy. Reżysera interesuje sprawca, jego motywacje oraz sytuacje, którego doprowadzają go do ostateczności. Nie przedstawia psychopatycznej jednostki, pozbawionej empatii. Wychodzi poza pewne schematy i skupia się na bohaterze, który nie dostał narzędzi, by radzić sobie z emocjami. Zagubiony chłopak, który nie ma nic do roboty, próbuje znaleźć znajomych, szuka nowych pasji i kogoś, kto będzie chciał spędzać z nim czas bez złości i negatywnego nastawienia.

Kurzel pokazuje jego otoczenie i najbliższych. Opowiada o zmęczonej matce (Judy Davis), żyjącym marzeniami ojcu (Anthony LaPaglia) i tajemniczej przyjaciółce (Essie Davis). Szkoda, że nie znajduje przestrzeni, by głębiej przyjrzeć się rodzicielskim relacjom, a całą uwagę poświęca Nitramowi. To on chaotycznie krąży po okolicy, próbuje znaleźć, próbując przyciągnąć spojrzenia innych. Widać w nim dużą tęsknotę, ale też nieustanną walkę z niezrozumieniem. Kurzel jest blisko swojego bohatera. Nie ocenia jego zachowania. Staje się uważnym obserwatorem, który wyłapuje drobne niuanse. 

„Nitram” nie jest filmem odkrywczym. To raczej kolejna opowieść ku przestrodze. Lekcja, którą powtarzamy bez końca i nie potrafimy jako społeczeństwo wyciągnąć wniosków. Napisy końcowe o handlu bronią i dostępie do niej są o wiele bardziej uderzające niż cała opowieść. System jest bezradny, a tam gdzie jest popyt pojawia się podaż. Zamknięty krąg, z którego nie ma wyjścia? Społeczeństwo rodzi frustracje, nie dając narzędzi, by sobie z nimi radzić. Kurzel nie napawa optymizmem.

daję 6 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply