Wiktoriański Londyn staje się ostatnio bardzo modny. Tygiel kulturowy u schyłku XIX w. to nie tylko miejsce, gdzie rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, ale doskonała przestrzeń do opowiadania o emancypacji i kobiecej sile. Nierealne to serialowy projekt Jossa Whedona, który stał się połączenie X-Menów Buffy. Postrach wampirów. Tylko czy udanym…

Nierealne, czyli serial z przygodami

Nierealne to serial z zakulisowymi perturbacjami, które z pewnością odcisnęły piętno na finalnym efekcie. Whedon był odpowiedzialny tylko za początek serii, zanim został zwolniony przez studio. Stery przejęła brytyjska reżyserka Philippa Goslett. Co prawda na efekt jej pracy przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale po pierwszych odcinkach można wyrokować, że serial miał wielkie ambicje, ale poległ na zbyt chaotycznym i wielowątkowym scenariuszu.

To opowieść o mieście, które żyje w strachu i kobietach, które walczą o autonomię, zrozumienie i wolność. W Londynie, po niesamowitym wyładowaniu atmosferycznym, zaczynają pojawiać się kobiety z niespotykanymi mocami. Zyskują dar i jednocześnie przekleństwo, ponieważ, wyróżniając się ze społeczeństwa, nie przez wszystkich są akceptowane. „Dotknięte” trafiają do schroniska prowadzonego przez bogaczkę Lavinia Bidlow (Olivia Williams), gdzie uczą się kontrolować i wykorzystywać zyskane siły. W tym domu prym wiodą Amalia True (Laura Donnelly) oraz Penance Adair (Ann Skelly) – serialowy duet idealny gotowy skopać tyłki wszystkim przeciwnikom.

Nierealne – fantasy pełne schematów

Bohaterowie Nierealnych zmagają się nie tylko z niezrozumieniem i napiętnowaniem, ale tajemniczą morderczynią Maladie (Amy Manson). Whedon stworzył świat pełen wieloznaczności, w którym toczy się walka na wielu polach. Trudno jednak wejść w ten chaos wątków i z zaangażowaniem śledzić walkę True i Adair z Maladie, kryminalne śledztwo oraz polityczne zawirowania. Mnogość wątków sprawia, że z trudem łapiemy oddech i zbyt mocno skupiamy się na poszukiwaniu powiązań między bohaterami.

Trzeba jednak przyznać, że serial został świetnie zrealizowany. Kostium przyciąga uwagę, a aktorzy grają jak z nut. Między Donnelly i Skelly jest ekranowa chemia. Zawadiackie one lineary potrafią bawić i nadają rytm opowieści. Fantasy z kryminalnym zacięciem niesie w sobie sporą obietnicę, ale nie do końca jest w stanie jej sprostać. Whedon odgrywa znane schematy, przez co momentami staje się nużący. Brak mu oryginalności i hipnotycznej mocy gotowej zatrzymać wzrok na ekranie. Girl power w wiktoriańskim Londynie zasługuje na większą moc i siłę rażenia.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply