Serial szpiegowski zrealizowany w Warszawie, Stambule, Sztokholmie oraz Mińsku wydaje się realistycznym przedstawieniem losów szpiega. Polski James Bond wyrusza na poszukiwania handlarzy bronią, rozpracowuje siatki terrorystyczne i zbiera informacje niezbędne do utrzymania bezpieczeństwa kraju. Nielegalni po dwóch odcinkach to piękno zdjęć, intrygujące i wciąż dość tajemnicze postaci oraz wciągająca intryga. Leszek Dawid nie gna na łeb na szyję, powoli buduje akcję i z dużą powściągliwością wprowadza kolejnych bohaterów.
Intrygująca zapowiedź szpiegowskiej jesieni!
Rozpoczyna się naprawdę z przytupem. Słoneczny Stambuł. Na spotkaniu z handlarzami ma dojść do poważnej transakcji, która może ich ostatecznie pogrążyć i wskazać światowe powiązania w tym biznesie. Naczelnik wydziału Q, agent Konrad Wolski (Grzegorz Damięcki) spotyka się z białoruskim handlarzem. Niestety coś idzie nie tak i spłoszony Białorusin znika z radarów agentów. Tymczasem za naszą wschodnią granicą swoje działania prowadzi Travis (Filip Pławiak) – jeden z naszych najcenniejszych agentów. Pracuje w samym centrum KGB, gdzie ma dostęp do tajnych informacji, a co więcej jest narzeczonym córki jednego z najważniejszych członków organizacji. Kiedy jego pozycja zostaje odkryta, musi jak najszybciej wydostać się z paszczy lwa. Z pomocą przychodzi polski oddział pod postacią agentki Sary (Sylwia Juszczak).
Te dwa wątki przenikają się ze sobą, napędzają akcję i ociekają ponurą aurą tajemnicy. Do tego dochodzi sytuacja w Polsce, gdzie premier jest szantażowany niewygodnymi dokumentami, a agenci mają niewiele czasu, by wyjść z patowej sytuacji. Dwa odcinki Nielegalnych nakreślają sytuację, przedstawiają bohaterów i pokazują ich mocne oraz słabe strony. Bawią się zawiłościami, ale raczej nie oferują mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Wszystko przebiega raczej na jednym tonie: nawet wpadka Travisa czy strzelanina w Stambule nie powodują większego skoku ciśnienia. Być może dlatego, że na razie zarówno Wolski, jak i Travis są dla nas enigmami. Skupieni i oszczędni w słowach balansują na granicy ryzyka.
Nielegalni nie wywołują niebywałych emocji, momentami nużą i rozczarowują łopatologią poprowadzenia niektórych wątków. Mimo wszystko niosą w sobie sporą nadzieję na kolejne tygodnie. Otrzymaliśmy sporo elementów, z których trzeba złożyć cały obrazek. Leszek Dawid wędruje między różnymi światami, świetnie punktuje różnice między miastami i charakterami bohaterów. Pokazuje, że życie szpiega to nie Mission Impossible i pełne ekscytacji rodem z Jamesa Bonda, ale cicha i precyzyjna praca, w której kluczowym elementem jest pozyskiwanie informacji. Czasami zdarzy się jakaś strzelanina czy efektowne wybuchy samochodów.
Canal+ daje nadzieję, że polskie seriale można oglądać z przyjemnością bez narastającego poczucia zażenowania. Nielegalni dużo obiecują, głównie za sprawą dobrych aktorów i niesamowitych plenerów. I choć momentami scenariusz nie jest idealny, daje nadzieję na wielowątkową tajemnicę, którą trzeba będzie śledzić z uwagą. Pierwsze odcinki to intrygująca zapowiedź szpiegowskiej jesieni.