– daję 7 łapek
Czy to animacja dla dzieci? Chyba nie dla tych najmłodszych. A przynajmniej nie jest przeznaczona dla nich w roli widza. Jednak stworzona z myślą o nich. Jeżeli choć jeden dorosły po seansie pochyli się nad losem potrzebujących tego dzieci – było warto.
Ikar rozmawia z policjantem. Beznamiętnym tonem wyznaje, że jego mama piła trochę za dużo piwa. Ale czasami gotowała i było im razem miło. Zmartwiony funkcjonariusz odwozi chłopca do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Tam mały uporczywie powtarza, że nazywa się Cukinia. To tak zwracała się do niego mama.
Chłopiec potrzebuje chwili, by odnaleźć się w nowym środowisku. Rówieśnicy zadają mu niewygodne pytania, czasem dokuczają. Cukinia rozpaczliwie tęskni za mamą. W końcu jednak zaprzyjaźnia się z innymi dziećmi, a największą sympatią darzy doświadczoną przez życie Camille.
„Nazywam się Cukinia” to stosunkowo krótka forma (film trwa niewiele ponad godzinę), ale potrafi obudzić w widzu wachlarz emocji. Animacja stanowi przypowieść, odnoszącą się do szeregu zjawisk społecznych. Poszczególne patologie silnie odbijają się na psychice dziecka. Z kolorowego obrazu między wierszami wydziera rozrywający ból. To ładna bajka, która szepcze o wielkich tragediach.
Szwajcarsko-francuska produkcja była nominowana do Oscara dla najlepszego długometrażowego filmu animowanego. Miała też szanse na Złoty Glob i cztery Annie. Zdobyła m.in. Satelitę, Europejską Nagrodę Filmową i dwa Cezary.
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]