Pablo Escobar nie żyje, ale to wcale nie oznacza końca problemów z kartelami narkotykowymi. Przemoc i gwałtowne działania zostały zastąpione strategią, planowaniem i tworzeniem siatki wpływów, które zapewniają bossom bezpieczeństwo oraz wolność zarabiania ogromnych pieniędzy. Kartel z Cali, po pójściu na układ z władzą, otrzymał sześć miesięcy na zakończenie swojej nielegalnej działalności. Zero konsekwencji i kary. Amerykańscy strażnicy porządku – z Javierem Peną (Pedro Pascal) z DEA nie mogą na to pozwolić.
Narcos zachowało swój egzotyczny klimaty z poprzednich sezonów. Ciepło kolumbijskiej prowincji tworzy specyficzną atmosferę, zanurzając widzów w świat Ameryki Południowej z macho mężczyznami i pięknymi latynoskimi kobietami. Twórcy ponownie kontrastują podejście władz do rozwiązywania problemów – kolumbijski pragmatyzm i amerykańska praworządność. Precyzja kontrastuje z chaosem, odwaga z tchórzostwem. Świat Cali pełen jest dwuznaczności i moralnego wynaturzenia, ale wciąż pozostaje mocno osadzony w ramach wewnętrznie ustalonych zasad. I choć rzeczywistość bez Escobara jest inna i mniej brutalna, to tylko pozory, z którymi bracia Orejuela dość szybko się rozprawiają. Braku rozgłosu i prowadzenie działalność w cieniu, w oparciu o łapówki i przychylność władzy nie zawsze idzie zgodnie z planem.
Mogło się wydawać, że po śmierci Escobara – niezwykle głośnego nazwiska w mafijnym świecie – serial Netflixa umrze z powodu braku charyzmatycznych bohaterów i wtórności fabularnej. Nic bardziej mylnego. Twórcy nakreślili kilka niezwykle interesujących portretów. Postaci z krwi i kości zmagają się z własnymi demonami, pragnieniami i honorem, który chroni rozbuchane ego przed klęską. O ile w pozostałych sezonach większą uwagę przywiązywano do działalności policji – na czele z Javierem i Murphym – tym razem o wiele więcej czasu spędzamy w towarzystwie przestępców. Poznajemy ich relacje, rodziny i codzienne rytuały, które tylko momentami przeradzają się w przerażające akty przemocy.
Głównymi bohaterami są bracia Gilberto i Miguel Rodriguez Orejuela. Luksusowi biznesmani, którzy pragną się wzbogacić na handlu narkotykami, a potem przejść na zasłużoną emeryturą. Pomagają im Pacho i Chepe, którzy mają niezwykle barwne charaktery i nie dają się zamknąć w prostych kategoryzacjach. Dopełnienie tej ekipy stanowi Jorge Selcedo będący szefem ochrony mafii. Wplątany w sytuację bez wyjścia staje się bohaterem, z którym najłatwiej możemy się utożsamić – spogląda na ten świat oczami zagubionego dziecka, które po raz pierwszy widzi okropności tego świata. Brzmi się przemocą, wchodzi coraz mocniej w szczelne struktury kartelu.
Kartel z Cali nie jest efekciarski, a wszelkie swoje rachunki wyrównuje po cichu, lecz z niezwykłą fantazją. W tym sezonie Narcos mamy do czynienia z niezwykle rozbudowaną korupcją i obrazową brutalnością, ale przede wszystkim dokumentalną formą wykonania. Fabuła miesza się z materiałami archiwalnymi, dzięki czemu rośnie w nas świadomość, że część rzeczy przedstawianych na małym ekranie wydarzyła się naprawdę. Zabójcza rodzina, w której liczy się tylko biznes i przetrwanie. Narcos wciąż trzyma w napięciu i pozostaje na niezwykle wysokim poziomie.