-daję 5 łapek!

Komedia kryminalna z napadem na bank w roli głównej i starszymi panami, którzy próbują przechytrzyć władzę. Czy to się może udać? Szymon Jakubowski jest przekonany, że na bank się uda, a ja z nieco większą rezerwą podchodzę do szalonej wizji spektakularnej kradzieży. Wielkie napady na bank nie są już w cenie. Czasy nie te i kasiarze też jacyś mniej charyzmatyczni niż Kwinto z Vabank. Nie ma wstydu, ale wypieków ekscytacji na twarzy brak.

Na bank się uda: (Nie)wesołe jest życie staruszka

Eryk (Marian Dziędziel), Tolek (Adam Ferency) i „Chudy” (Lech Dyblik) to trzej przyjaciele z baru. Wspólnie spędzają nudne popołudnia na emeryturze i zmagają się w narastającymi kłopotami. Długi karciane, choroba czy samotność to doskonałe powody, aby wyjść ze swojej strefy komfortu i zacząć myśleć nieszablonowo. Wielki sejf skrywa sporo tajemnic, które mogą pomóc naszym bohaterom naprawić własne błędy i zaniedbania. Z pomocą przybywa tajemniczy haker, a we wszystko zostaje wplątany przypadkowy młody policjant (Józef Pawłowski). Wszyscy wiemy, że napad nie może pójść zbyt łatwo, dlatego na tropie złodziei znajduje się prokurator Słota (Maciej Stuhr).

Przeczytaj także: Ja teraz kłamię

Intryga wydaje się banalna, ale Jakubowskiemu udaje się przemycić kilka zaskakujących twistów, dzięki czemu Na bank się uda wybija się nieco ponad przeciętność. Wciąż jednak sporo w tym filmie dłużyzn i rozwleczonej akcji. Daleko nam do powstrzymywania oddechu z napięcia, a śmiech rozbrzmiewa tylko od czasu do czasu. Wydaje się, że mistrzem komedii kryminalnej wciąż nieprzerwanie pozostaje Juliusz Machulski i będzie bardzo trudno mu dorównać. Jednak trzeba przyznać, że młody reżyser ma kilka asów w rękawie. Niewątpliwie jest to aktorskie trio. Dziędziel, Dyblik i Ferency tworzą ciekawe postaci, których postępowanie można zrozumieć i uwierzyć w ich motywację.

Dużo więcej problemu sprawia przerysowana i przeszarżowana rola Macieja Stuhra. Aktor zerwał się ze smyczy i przesadną ekspresją tworzy karykaturę prokuratora jakby grał w zupełnie innym filmie. Nieco demoniczny, momentami dziecinny i zaborczy stara się uderzać w komediowe struny. Efekt nie do końca zachwyca. 

Spośród kilku błędów logicznych i absurdalnych rozwiązań wyłania się łatwy i przyjemny film na lato. Na bank się uda jest niezobowiązującą rozrywką i spełnia się w tej roli. Jeśli liczymy na coś więcej niż kilka gagów, możemy wyjść z kina rozczarowani. Gdyby trochę ożywić akcję i przyspieszyć tempo opowieści mógłby wyjść całkiem ciekawy projekt. A tak tylko przekonujemy się, że niewesołe jest życie staruszka, który z zapałem postanawia zemścić się na bezdusznym systemie i władzy.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply