Na temat wojny w Ukrainie powstało już wiele filmowych opowieści zarówno dokumentalnych i fabularnych. Anton Ptushkin postanowił spojrzeć na konsekwencje tego konfliktu z nieco innej perspektywy. My, nasze zwierzęta i wojna to poruszająca opowieść o ludziach, którzy zdecydowali się ryzykować swoim życiem, by ratować zwierzęta: czworonożnych przyjaciół i egzotyczne gatunki.
My, nasze zwierzęta i wojna: ludzi dobrych serc jest wielu
Film opowiada o czasie na początku wojny. Kiedy ludzie opuszczali swoje domostwa, by ratować się przed wojskami wroga, część zwierząt pozostawała bez opieki. Nie wszystkim udało się uciec ze swoimi pupilami. Ptushkin portretuje wolontariuszy i aktywistów, którzy stanęli do walki nawet o najmniejsze życie. Pokazuje historię 13-letniej kotki Glorii, która przetrwała w zniszczonym mieszkaniu przez ponad 50 dni. Mówi o psiaku Kiełku, który towarzyszył jednemu z żołnierzy czy przygląda się fenomenowi Psa Patrona uwielbianego na całym świecie za swoją umiejętność wykrywania min.
W My, nasze zwierzęta i wojna jest wiele wzruszających historii. To jednostkowe portrety i rozmowy z ludźmi, którzy nieraz musieli podejmować trudne decyzje. Reżyser zestawia ze sobą różne spojrzenia i rozwiązania, choćby biorąc na tapet schroniska: Hostomelu czy Borodziance. W tym pierwszym w dniu wybuchu wojny właściciele zdecydowali się otworzyć klatki i wypuścić podopiecznych. Drugie podjęło odmienną decyzję. W obawie przed bezpieczeństwem ludzi zwierzęta zostały w kojcach. Ptushkin pokazuje konsekwencje ludzkich działań. Portretuje wielkie serca tych, którzy mierzą się z tym, co spotkało czworonożnych przyjaciół w trakcie wojny.
Przeczytaj także: Wytłumaczenie wszystkiego
Ten dokument jest pełen empatii. Ma w sobie dużo człowieczeństwa i pokazuje, że nawet w najtrudniejszych czasach można zachować się przyzwoicie. Choć My, nasze zwierzęta i wojna to laurka na cześć wszystkich zaangażowanych w ratowanie zwierząt, ogląda się ją z dużym zaangażowaniem i wzruszeniem. Szkoda tylko, że w tym dość szerokim spojrzeniu na temat, zabrakło polskiego akcentu. Jakby zaangażowania Polski w ogóle nie było. Być może nie wszystko udało się zmieścić w tej opowieści. Niemniej jednak warto zobaczyć historię, w której wygrywa głos serca, a ludzie i zwierzęta są dla siebie braćmi.