Światem rządzi Magisterium. Ludzie żyją w strachu i pokorze wobec jego woli. Tylko nieliczni zyskują wolność edukacji, eksploracji i wyrażania swoich wątpliwości. Mroczne materie zabierają nas do magicznej przestrzeni pełnej odkryć, ale też dziecięcej radości i frywolności. HBO przeniosło na mały ekran książkę Philipa Pullmana. Pytanie, czy fantastyczny świat będzie zrozumiały dla odbiorcy nie znającego pierwowzoru.
Znajdujemy się w rzeczywistości, w której każdy człowiek jest połączony ze swoim zwierzęcym strażnikiem – tak zwanym dajmonem. Więź ta jest uznawana za świętą i nierozerwalną. Tak skonstruowany świat jest rządzony przez Magisterium. Zdaje się jednak, że ład znany wszystkim od setek lat może ulec zmianie, kiedy Lord Asrel (James McAvoy) dokonuje przełomowego odkrycia dotyczącego Pyłu. Na horyzoncie pojawia się wyprawa w nieznane, tajemnicze światy i wielkie niebezpieczeństwo. Lyra (Dafne Keen) marzy o udziale w takiej przygodzie.
Przeczytaj także: Pani Fletcher
W pierwszym odcinku twórcy są dość powściągliwi w szalonym tempie wydarzeń. Stawiają raczej na powolne zatapianie się w magicznej rzeczywistości i z dużą uwagą przedstawiają bohaterów. W ten sposób widzimy, że Lyra jest pełna energii, zaradna, ale też niecierpliwa i odważna. Pilnie się uczy, ale trudno jej pohamować ogromną chęć podbicia świata. W jej marzeniach i planach towarzyszy jej przyjaciel. Wkrótce jednak okaże się, że dziewczynka będzie musiała samodzielnie stawić czoła wyzwaniom.
Mroczne materie nie galopują od pierwszych minut, ale precyzyjnie kładą podwaliny pod kolejne odcinki. Twórcy nakreślają poszczególne wątki, skupiają się na charakterystykach postaci i ich dwuznaczności. Trudno od razu zgadnąć, kto będzie tym dobrym, a kto złym. Taką dwoistość interpretacji można zawdzięczać pierwszoligowym aktorom. James McAvoy już niejednokrotnie udowodnił, że skrywa w sobie wiele charakterów i potrafi przeobrażać się niczym kameleon. I choć wypada znakomicie jako troskliwy, ale skupiony na własnych ambicjach wujek, to Ruth Wilson zgarnia całą uwagę. Aktorka nosi w sobie demoniczną słodkość, którą trudno rozszyfrować.
Przeczytaj także: Katarzyna Wielka
Po seansie pierwszego odcinka Mrocznych materii pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi, co jest dobrym zwiastunem w oczekiwaniu na kolejne odsłony. Choć twórcy mają momentami problem z wprowadzeniem widza w inny, odległy świat i pozostawiają wiele zagadek, barwność i nieprzewidywalność przedstawionej uwagi zasługuje na uwagę.