Żyjemy w świecie szybkich osądów i natychmiastowych reakcji. Podążamy za emocjami, wpadając w sidła własnych działań. Gdzie jest granica między troską a pochopnymi wnioskami? Jak bardzo świat dziecka różni się od tego należącego do dorosłych? Kto jest tytułowym potworem? W filmie Monster Hirokazu Koreeda zabiera nas do rzeczywistości wielu pytań, gdzie strach przejmuje dowodzenie i zabiera wolność.
Monster: W sieci oskarżeń
Minato (Souya Kurokawa) chodzi do podstawówki. Po śmierci ojca samodzielnie wychowuje go zaangażowana matka (Sakura Ando). Oboje mają dobrą relację i zdaje się, że między nimi nie ma żadnych tajemnic. Do czasu aż chłopiec nie zada jej pytania, czy „Jeśli przeszczepimy człowiekowi mózg świni, czy pozostanie człowiekiem?”. Filozoficzne pytanie na temat człowieczeństwa prowadzi do szkolnych piekieł, gdzie Minato stał się ofiarą fizycznej i słownej przemocy ze strony swojego nauczyciela, pana Horiego (Eita). Ten nie przyznaje się do winy i oskarża chłopca o znęcanie się nad młodszym kolegą. Rozpoczyna się krąg wzajemnego obwiniania i przerzucania odpowiedzialności. Motywacja bohaterów nie jest jasna. Z każdą kolejną sceną nabieramy wątpliwości, co do prawdy prezentowanej na ekranie.
Przeczytaj także: Opadające liście
Monster to świetnie narracyjnie skonstruowana historia. Pełna tajemnic opowieść, w której nic nie jest tym, czym się wydaje. Szkatułkowa konstrukcja scenariusza pozwala przyjmować różne punkty widzenia: matki, syna, nauczyciela czy dyrektorki. Każdy podąża za wycinkiem rzeczywistości, który daje złudne poczucie kontroli. Bohaterowie nurzają się w chaosie informacji i własnych emocji, wkraczając do świata, w którym agresja prowokuje do większej agresji, niezrozumienie nie przynosi odpowiedzi, a rówieśnicze wykluczenie prowadzi do strachu i wycofania. Dzieci poruszają się po skomplikowanym labiryncie własnych myśli. Za każdym zakrętem czai się nowa pułapka: wytykanie palcami, homofobia, przemoc czy problemy z alkoholem. Beztroska zostaje przyćmiona przez skomplikowane społeczne oczekiwania i zasady.
Monster: potwór tkwi w każdym z nas
Koreeda opowiada o skomplikowanych emocjach i nie idzie w tej historii na skróty. Portretuje zwyczajne życie. Patrzy na dzieci zamknięte we własnym świecie, które nie potrafią skutecznie porozumieć się z dorosłymi. Przygląda się niemocy rodziców. Wydawać by się mogło, żę Monster może się ugiąć pod ciężarem tematu, który podejmuje. Jednak japoński reżyser potrafi wpuszczać do swoich historii odrobinę światła. Celebruje małe chwile, które stają się, pełną znaczeń, ozdobą (dyrektorka i uczeń wspólnie grający na instrumentach dętych czy tajemnicza kryjówka Minato i jego kolegi). Monster przywodzi na myśl Polowanie Thomasa Vitenberga, ale z każdą kolejną sekwencją zbliża się do Blisko Lukasa Dhonta.
Japoński reżyser świetnie rozkłada akcenty, wciągająco buduje narrację i pozwala podążać widzom za bohaterami. Monster to kino skupione na człowieku, które rezonuje w widzu długo po seansie. Potworem może być każdy z nas. Nieświadomy błędów, które popełnia. Pełen dobrych chęci, które spalają na panewce. Pełen miłości, ale bez odpowiednich narzędzi, by odnaleźć się w skomplikowanym świecie. Potwora można oswoić. A Koreeda uczy nas uważności i empatii, które są niezbędne w tym procesie.
daję 8 łapek!