Polka wyrusza do Szwajcarii, by opiekować się starszym człowiekiem. Brzmi jak dramat społeczny? Moja cudowna Wanda nie chce zapuszczać się w te rejony, a Bettina Oberli tworzy przewrotną opowieść o kobiecie, która przejmuje kontrolę nad swoim życiem.
Przeczytaj także: Najlepsze lata
Wanda (Agnieszka Grochowska) pracuje za granicą, by zapewnić swoim synom lepszy byt w Polsce. Poświęca się dla nich, ale robi to z podniesionym czołem, pomagając rodzinie, która nie dałaby sobie rady bez niej. Opiekuje się siedemdziesięcioletnim Josefem (André Jung), polaryzując uczucia i emocje w całej rodzinie Wegmeister-Gloor. Empatyczna i ciepła wzbudza zaufanie nestora rodu. Zachwyca jego syna, ale jest traktowana z rezerwą przez panią domu i zazdrosną córkę. Wanda nie jest tylko bierną pracowniczką, która wykonuje polecenia, ale doskonale zdaje sobie sprawę z pozycji, jaką zajmuje w urokliwej willi. Z czasem to ona zyska władzę i możliwość rozdawania kart.
Oberli doskonale bawi się nieoczywistą opowieścią o rodzinnych relacjach, pragnieniach, które przejmują kontrolę nad życiem i odwadze na drodze do poszukiwania szczęścia. Agnieszka Grochowska tworzy niejednoznaczną postać, która z powodzenie wymyka się z ram bezwolnej ofiary bogatych pracodawców. Jest eteryczna i ulotna, a przy tym twardo stąpa po ziemi. Wprowadza sporo ciepła do tego surowego, szwajcarskiego świata, będąc w kontrze do zdystansowanych członków rodziny.
Przeczytaj także: Weselny toast
Reżyserka opowiada o nierównościach ekonomicznych, ale nie czyni tego tematu motywem przewodnim filmu. Różnice między Wandą a Wegmeister-Gloor są oczywiste i wybrzmiewają w prostych momentach, ale bardzo szybko znikają z horyzontu. Oberli nie interesują pieniądze, ale czysto ludzkie spojrzenie na relacje i emocje, których czasami brak w życiu. Wanda wprowadza do surowego świata pewien pierwiastek, którego im brakowało.
Moja cudowna Wanda nie jest filmem oczywistym, który podlega łatwym kategoryzacjom. Ta opowieść niesie w sobie kilka świetnych zaskoczeń i nieoczywistych rozwiązań. Oberli stara się odejść od stereotypowego patrzenia, zatapia się w chaotycznych rodzinnych relacjach i delikatnie uderza w komediowe nutki. I choć nie wszystko jest idealne (zbyt przerysowana Birgit Minichmayr), reżyserka dobrze dawkuje emocje. Kino zaskoczeń, kobiecej siły i świetnej Grochowskiej.