Filmowe seriale przywiązują widzów do swoich bohaterów i ich przygód. Z chęcią sprawdzamy, co u Indiany Jonesa, wyruszamy na przygody z superbohaterami czy dajemy się przestraszać w ten samej konwencji. To znane i oswojone. Wybieramy i wiemy, czego możemy się spodziewać. Z Mission: Impossible jest podobnie. Tom Cruise jako Ethan Hunt jest gwarancją wyszukanych kaskaderskich ewolucji, pędzącej akcji i międzynarodowej intrygi. Czy w najnowszej odsłonie nie zjada własnego ogona?
Mission: Impossible – Dead Reckoning: Widowisko z sercem
Christopher McQuarrie u filmowych sterów jest gwarancją dobrej intrygi i dynamicznej akcji, która zapiera dech w piersiach. Reżyser wraz z Tomem Cruisem zdają zdawali sobie sprawę, że po Mission: Impossible – Dead Reckoning widzowie będą spodziewać się wszystkiego. Zgodnie z zasadą więcej, mocniej, intensywniej kolejna odsłona przygód agenta MIF (Mission Impossible Force) ma dostarczyć niezapomnianych wrażeń i emocji, które pozostaną z nami na dłużej. Twórcy stają na wysokości zadania, zapraszając na widowiskowe pościgi, skoki ze spadochronem czy do pędzącego pociągu. Na szczęście całość nie jest tylko popisem kaskaderskich umiejętności Cruise, ale też ciekawie zarysowaną intrygą z AI w roli głównej.
Żyjemy w czasach szybkiego rozwoju technologicznego. Kiedyś wrogiem był człowiek i jego ambicje, by rządzić światem. Tym razem naprzeciwko Ethana Hunta staje wirtualny byt. Sztuczna inteligencja, która wymyka się spod ludzkiej kurateli, a klucz do kodu źródłowego staje się najbardziej pożądaną rzeczą. Kto będzie go posiadał, będzie miał władzę. Choć w filmie karty rozdaje niewidzialny bohater, McQuarrie w centrum stawia ludzki czynnik. Walka rozegra się między tymi, którzy pragną sprawować kontrolę nad Bytem. Na horyzoncie pojawia się złodziejka Grace (Hayley Atwell), Biała Wdowa (Vanessa Kirby) i dawny “znajomy” Gabriel (Esai Morales).
Przeczytaj także: Top Gun: Maverick
Algorytm mógł stworzyć wszystkie elementy, które ma Mission:Impossible – Dead Reckoning: wróg, męski silny bohater, kobieta, która potrafi zawalczyć o siebie, ale wciąż męskie silne ramiona są wybawieniem w trudnej sytuacji, romans wiszący w powietrzu i mrożące krew w żyłach ewolucje. Jednak film McQuarrie to coś więcej niż suma poszczególnych części. Cruise ma świadomość, że w kinie dobrze sprawdza się nostalgia, ale jeszcze lepiej widowiskowość. Zachwyt nad niemożliwym jest ważny w kinie atrakcji, jarmarcznej sztuce, która ma bawić i zachwycać. I tutaj film podnosi wysoko poprzeczkę, tworząc prawdziwy spektakl akrobacji: samochodowych, motocyklowych czy też pociągowych. Jest, na co popatrzeć!
McQuarrie świetnie buduje sekwencje pełne akcji. Pościg żółtym samochodzikiem ulicami Rzymu zapiera dech w piersi, ale ma też dużo akcentów komediowych. Wenecja zachwyca nostalgią i urokiem pięknie oświetlonym świecami. Kręte dróżki stają się doskonałym odzwierciedleniem zagubienia Hunta. Jednak to sekwencja rozgrywająca się w austriackich Alpach skradła moje serce. Rozpędzony Orient Express, Cruise skaczący w przepaść i most, z którego powoli osuwa się rozpadający pociąg. Emocje sięgają zenitu, cały czas jesteśmy o krok od katastrofy. I choć mamy świadomość, że Hunt znajdzie wyjście z każdej opresji, z lekkim niepokojem zaciskamy kciuki, by wszyscy wyszli z tego cało. Niestety misji niemożliwej nie można przetrwać bez ofiar. Będzie moment, kiedy serce pęknie na małe kawałki.
Przeczytaj także: Reality
Mission: Impossible – Dead Reckoning od wielu miesięcy wzbudza sporo emocji. Już na etapie produkcji, ale też za sprawą udziału Marcina Dorocińskiego w filmie. Nasz aktor twardym rosyjskim akcentem otwiera całą opowieść (towarzyszy mu również inny polski aktor – Mateusz Malecki). 7-minutowa sekwencja w łodzi podwodnej jest dobrym wprowadzeniem do klimatu tej części. Jest gęsto i intensywnie. Choć całość łapie momenty przestoju, ale to dobre rozłożenie akcentów i chwile na złapanie oddechu. Zdarzają się przegadane sceny, które potrafią irytować nadmiarem przekazywanych informacji. Można jednak przymknąć na to oko, kiedy z szerszej perspektywy całość spełnia oczekiwania.
Mission: Impossible – Dead Reckoning to wstęp, w którym McQuarrie rozstawia pionki na szachownicy. Pokazuje, z czym Hunt i jego towarzysze Luther (Ving Rhames) i Benji (Simon Pegg) będą się mierzyć. Wprowadza intrygującą nemezis (Grace). Buduje emocje i zawiesza w odpowiednim momencie. Kinowy serial, który chce się oglądać. Twórcy sprawiają, że emocjonalnie ten film jest na właściwym miejscu: znajdzie się miejsce na patos, śmiech, smutek i napięcie. Czego chcieć więcej od wakacyjnej rozrywki.
daję 7 łapek!