Kino dla najmłodszy nie ma na naszych ekranach dobrej passy. Do szerszej świadomości przebijają się ogromne produkcje, wychodzące spod ręki Disneya bądź Pixara, które – choć stworzone dla dzieci – nieustannie puszczają oko do widzów dorosłych. Rodzice wraz z dziećmi czerpią przyjemność z rozbuchanych wizji, pełnych dowcipów i dwuznacznych tekstów, ale wciąż brak propozycji dla przedszkolaków. Miś Bamse i Miasto Złodziei jest doskonałą alternatywą, która uczy i bawi spokojem oraz nienachalnym morałem.
Miś Bamse i Kraina Złodziei – zło bierze się z samotności
Świat przedstawiony przez Christiana Rylteniusa opiera się na prostych i czytelnych podziałach. Od początku wiemy, co jest dobre, a co złe, kto zasługuje na uznanie, a kto na karę. Bohaterowie zostają skonstruowani na bazie czytelnych schematów, które ułatwiają nawigację po świecie magicznej krainy. Banalna łopatologia – być może poczytywana za nadmierne uproszczenia – staje się dobrym drogowskazem i lekcją uczciwego postępowania oraz przyjaźni.
Miś Bamse wywodzi się ze skandynawskiej serii bajek dla dzieci. Jego ekranowe przygody rozpoczynają się od destrukcyjnego działania Lisa Reinarda. Spokojny las niegdyś był krainą pełną złych piratów, drobnych złodziejaszków i wyrządzających krzywdę wilków. Dobroć serca i siła Bamse sprawiła, że zapanował ład i harmonia wspólnego życia. Reinard – pozostawiony sam sobie – marzy o dokonaniu zemsty i zyskaniu nowych przyjaciół w zbrodni. Kiedy do miasteczka ma przybyć ogromny pociąg wypełniony po brzegi słodyczami, zaczyna planować wielki skok. Potrzebuje pomocy, by osiągnąć sukces, dlatego nastawia leśnych przyjaciół przeciwko Bamse i porywa jego babcię – jedyną osobę, która zna recepturę dodającego siły miodu.
Miś Bamse i Miasto Złodziei przypomina Popeya, który zyskiwał nadprzyrodzone siły po zjedzeniu szpinaku, oraz Kubusia Puchatka z paczką wiernych przyjaciół. W misji ratowania Babci towarzyszy mu ciągle przestraszony króliczek – przypomina Prosiaczka – oraz mądry i powolny żółw – nie brzmi jak Królik? Ze wsparciem wyrusza odważna córka Bamse – Anne Marie, malutka myszka i zaradny kot.
Bohaterowie filmu nie działają sami – towarzyszą im przyjaciele, którzy zawsze służą pomocną dłonią. Brak akceptacji i zrozumienia sprowadza Wilka na złą drogę, pokazując, że samotność – nie raz – może prowadzić do złych wyborów. Miś Bamse i Miasto Złodziei nie oferuje skomplikowanej narracji, a dzięki czemu z łatwością można podążać za przebiegiem fabuły. Barwne obrazki przyciągają uwagę, a kilka piosenek pozwala zatupać nogą w rytm muzyki. Ryiteniusa nie unika też dowcipu i lekkości opowiadania.
Miś Bamse i Miasto Złodziei jest nieco naiwne i proste, ale przedszkolakom idealnie pokazuje, jak ważna jest przyjaźń i wsparcie drugiej istoty. Co najważniejsze zło zostaje ukarane, a świat powraca do pierwotnego ładu i harmonii. Bohaterowie wyciągają cenną lekcję i dowiadują się, że lepiej czynić dobro, a chytrość i pragnienie posiadania więcej i więcej tylko dla siebie, szybko przestaje dawać radość. Cieszy również fakt, że Misia z opałów ratuje zaradna dziewczynka. W kobietach tkwi siła – grunt, żeby w dzieciństwie miały dobre wzorce do naśladowania.