-daje 6 łapek!
Ronald Emmerich doskonale czuje się w monumentalnych i widowiskowych filmach. Na scenach batalistycznych zjadł zęby, a budowanie podniosłej atmosfery przychodzi mu z łatwością. Na szczęście Midway nie do końca jest papierową laurką wystawioną amerykańskim żołnierzom, choć to obraz nie pozbawiony wad.
Trwa II wojna świata. Stany Zjednoczone nadal pozostają neutralne i nie angażują się w działania w Europie. Kiedy japońskie samoloty niszczą Pearl Harbor, nie może być mowy o bezczynności. Emmerich pokazuje nam zniszczenie bazy lotnictwa i floty, które są początkiem wielkiego starcia na bezkresnym oceanie. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Atak sił wroga jest nieunikniony, Amerykanie muszą przewidzieć jego ruch, zaatakować z zaskoczenia, by ocalić Zachodnie Wybrzeże. Liczy się taktyka i sprawnie działający wywiad. W Midway poznajemy trochę mechanizmy planowania i budowania działań wojennych, śledzimy podejmowane decyzje, ale najważniejsza staje się obecność w samym centrum akcji.
Przeczytaj także: Na noże
Widowiskowe sceny podniebne zyskują niesamowitego wymiaru za sprawą kamery Robby Baumgartner. Co prawda nie czujemy takiej bliskości i osaczenia, jak w Dunkierce Christophera Nolana, ale dajemy się porwać wirowi wojennych działań. Emmerich stawia na obycie obserwatorem i choć czasami wprowadza widza w perspektywę bohatera, brak w jego filmie narastającego uczucia klaustrofobii i opresji. Wszystko dzieje się szybko, bez zastanowienia czy wytchnienia. Brawura i odwaga wychodzą na pierwszy plan. Efekty specjalne są niemalże niewidoczne, dzięki czemu całość wypada niezwykle wiarygodnie.
Przeczytaj także: Jojo Rabbit
Midway to tylko dynamizm i pędząca akcja. U Emmericha trudno poszukiwać pełnokrwistych bohaterów, którzy potrafiliby się oderwać od papieru. Brawurą wykazuje się najbardziej charyzmatyczna postać, Dick Best (Ed Skrein), i to jego najbardziej zapamięta się po seansie. Jednak nie jesteśmy w stanie powiedzieć o nim nic więcej. Pozostali bohaterowie zlewają się ze sobą w jedną całość. W końcu to nie o nich tak naprawdę chodzi. Niemiecki reżyser skupia się na gotowości do działania, śmigających pociskach i podniebnych ewolucjach.
Midway to kino pozbawione zbędnej gloryfikacji, ale również psychologicznego pogłębienia i barwnych bohaterów. Twórca Dnia niepodległości zachwyca się sprawnością ataków, strzałami i wybuchami. Jego kino jest pełne napięcia i akcji, ale trochę mało w nim ludzkich aspektów. To wciąż solidne rzemiosło, które w pierwszej sekundzie wydaje się niezwykle dopracowane. Dopiero z czasem zaczyna się dostrzegać rysy na tym wyrazistym obrazie. Sama po seansie byłam zachwycona, lecz z każdym słowem recenzji mój entuzjazm słabł. Emmerich wie, jak zrobić wrażenie, ale trudno mu je utrzymać na dłużej.
Za seans dziękuję