Michał Bajor udziela nam odpowiedzi na kluczowe pytanie: jest aktorem czy piosenkarzem?
Poza tym wspomina filmy, w których zagrał i ocenia obecną kondycję polskiej kinematografii. Zdradza także, co myśli o angażowaniu się artystów w politykę i działania społeczne, jak robi to m.in. Krystyna Janda.
Michał Bajor – o sobie, polskim kinie i artystach w polityce
Michał Bajor – aktor czy piosenkarz?
Michał Bajor. Michał Bajor – już po tylu latach mogę tak powiedzieć. To jest taki znak wywoławczy na tak albo na nie – jak ktoś lubi albo nie lubi. Każdy ma prawo do swojej muzyki.
Ja jestem Michał Bajor po prostu. Już w tym wieku – za chwilę sześćdziesiątka – nie mam co udawać, że czegoś szukam, że się coś zmieni.
Nie – jest fantastycznie. Jest bardzo dobrze. Jak będzie tak cały czas, to będę szczęśliwy przez następnych jeszcze kilkanaście lat w formie.
Czy jest jakieś filmowe doświadczenie, które bardzo na Pana wpłynęło, zmieniło Pana?
W filmie zagrałem najpierw u Agnieszki Holland z Beatą Tyszkiewicz. To był mój debiut – to się naprawdę bardzo pamięta. Miałem wtedy niespełna 17 lat – i już u reżyserki, która za chwilę się stała światową. No i u boku heroiny – Beaty Tyszkiewicz – najpiękniejszej aktorki w Polsce.
Też wtedy – pamiętam – jej zdjęcia zbierałem, tak jak koledzy w klasie. Potem był czas Szapołowskiej, potem Figury – mówię o tych takich seksbombach.
Potem tych filmów było bardzo wiele. Zrobił się taki okres, że nawet koledzy mówili złośliwie: „Słuchajcie, robią nowy film i – wyobraźcie sobie – podobno tam nie gra Bajor”. Zagrałem w kilkunastu filmach w ciągu kilku lat.
I potem nastąpił kompletny spadek, bo zainteresowałem się muzyką, wybrałem scenę muzyczną. I trzecim etapem jest pewnie Neron. Po wielu, wielu latach przerwy – Neron. I on też pokazał, że ja umiem, że lubi mnie kamera, że ja lubię kamerę. Ale nie dostałem więcej propozycji.
Myślę, że reżyserzy u nas w Polsce trochę się boją artystów, którzy zaistnieli w innej szufladzie sztuki. Niepotrzebnie, bo Cher ma i Oscara, i Grammy, i Złotą Palmę. To samo Barbra Streisand, Sinatra. Bardzo wielu jest na świecie aktorów, którzy śpiewają. Troszeczkę przemawia przez nas prowincjonalizm niestety – przykro mi.
Czemu reżyserzy się tego boją?
Nie wiem. Może jak piosenkarz, to nie aktor – jak aktor, to nie piosenkarz. Takie rozróżnianie niepotrzebne zupełnie.
Nie wiem, czy się boją. Po prostu jest im tak może wygodnie. A ja zawsze wtedy mówię złośliwie: „Więcej mielibyście widzów”. Bo na mnie przyjdzie moja publiczność, a moja publiczność jest bardzo ogromna.
Jak ocenia Pan obecną kondycję polskiej kinematografii?
Nieźle. Byłem na „Wołyniu” ostatnio – wspaniały, wstrząsający film.
Mamy kilka – nie wszystkie, ale kilka – dobrych komedii też w ostatnich czasach, którym się udało. Mamy to kino obyczajowe mocne. Z całą pewnością nie umiemy jeszcze robić tak dobrze współczesnych filmów, jak potrafią Amerykanie czy Brytyjczycy.
Ale też mamy za sobą kawał takiej a nie innej historii. Skupiamy się bardziej na tych sprawach odległych, martyrologicznych i nie tylko. Na przykład nie widziałem filmu o ludziach średniej klasy, zwyczajnie żyjących. Są seriale – tak. Oczywiście są one coraz prężniejsze i potężniejsze.
Ale nie umiemy zrobić kina muzycznego. Byli „Excentrycy…” teraz ze świetnymi rolami. Fajny film, ale nie film taki, który mną wstrząsnął. Taki musical, który powstaje czasami na zachodzie, to jest coś bardzo niezwykłego. Nie to, że ktoś coś zrobił źle, tylko po prostu nie mamy tego w tradycji.
Bardzo żałuję, że nie zagrałem nigdy w muzycznym filmie. A byłbym na pewno niezłym kąskiem dla reżysera, gdybym mógł. Bo ja i tańczę, i śpiewam, i gram. Ale tak ma być jak jest.
Jak odniesie się Pan do coraz częstszego angażowania się ludzi kultury w kwestie społeczne i politykę? Czy kultura może być od tego, żeby przemawiać?
Bardzo prywatna sprawa. Mogę cenić za wielką odwagę i efektywność parę osób ze środowiska – z obu stron barykady – które działają na rzecz tego, w co wierzą.
Bardzo trudny temat, bo to już jest duży program. Są takie dzisiaj dziwne czasy – nie, że w nich się człowiek boi o czymś mówić – tylko, że na dobrą sprawę człowiek jest tak ogłupiały tym, co się ostatnio dzieje…
Czy ja mógłbym pójść na sztandary? Nie potrafiłbym powiedzieć, czy tak. Ale też na pewno, gdyby doszło do tego, że musiałbym powiedzieć tak albo nie – no to bym musiał powiedzieć tak, jak myślę. Ale to są bardzo prywatne sprawy.
Są artyści, którzy w tym nie uczestniczą, bo uważają, że artysta jest artystą i nie powinien się mieszać w ogóle w politykę – a są tacy artyści jak np. Krystyna Janda, która robi niesłychaną pracę, wierząc w to, co robi i mając za sobą ogromną ilość ludzi, która też w to wierzy, więc to też imponujące.
Wywiad w wersji video:
Jeżeli chcecie dowiedzieć się, co Bajor mówi o swojej pracy na estradzie i w studiu, a także interesuje Was, w czym się zaczytuje i czemu utrzymuje, że nie wykonuje poezji śpiewanej – sprawdźcie pozafilmową część wywiadu znajdującą się tutaj.
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]