Morderczy geniusz. Dwuznaczne piękno i nieokiełznana artystyczna wizja. Alexander McQueen był chłopakiem znikąd, który szturmem pojawił się w świecie mody i zmienił jego oblicze. Artysta, dla którego ubrania, ale przede wszystkim pokazy, wiązały się dużymi emocjami, nie chciał być nijaki. Uwielbiał poruszać, szokować i prowokować do myślenia. Kim był ten bezkompromisowy twórca? Ian Bonhote w McQueenie pokazuje, jak światło przenika się z mrokiem, a życie prywatne przestaje istnieć w obliczu sławy i ogromnych oczekiwań.
Bonhote wykorzystuje materiały archiwalne, prywatne nagrania i rozmowy z najbliższymi osobami z otoczenia projektanta, by stworzyć niezwykle przejmującą narrację o krętej drodze od zera – zakompleksionego dzieciaka z biednych dzielnic Londynu – do bohatera i władcy modowych dusz. Reżyser nie stawia wyraźnych i jednoznacznych tez, pokazując, że za wielkim talentem idzie mrok przeszłości i bolesne zmagania się z niełatwą emocjonalnością. Alexander McQueen bez wątpienia zachwyca swoim wizjonerstwem. Potrafił porwać za sobą ludzi, tworząc zapierające dech w piersi kolekcje. Jak wielką cenę musiał ponieść za swój dar?
McQueen został podzielony na sześć części i niczym prawdy taśmy odkrywa poszczególne elementy z życia projektanta. Reżyser przeprowadza nas przez przygotowania do pokazu, przedstawia niesamowitą ambicję i konfrontuje obraz mistrza ze słowami współpracowników i rodziny. Choć wszyscy darzyli go ogromną miłością i szacunkiem, nie unikają smutnych słów o jego trudnym charakterze, którym raczej nie zjednywał sobie ludzi.
Zachwyca droga McQueena od zdecydowanego i nieco krnąbrnego krawca aż po projektanta rozchwytywanego przez największe domy domowe: Givenchy i Gucci. Widzimy, jak powstawały przełomowe kolekcje i jakie elementy z prywatnego życia McQueena stawały się inspiracją do jego pokazów. Co chciał powiedzieć światu i jak wiele trudnych emocji w sobie nosił stało się powracającymi motywami filmu Bonhote. Reżyser próbuje jak najbardziej przybliżyć nam postać tego wizjonera, a każde słowa wypowiedziane przez jego najbliższych i współpracowników popiera archiwalnymi nagraniami. Nie padają w tym filmie puste słowa, nie widzimy podniosłego uwielbienia dla geniusza, ale przejmujący obraz człowieka w nieustannym dążeniu do przyszłości przy jednoczesnym zanurzeniu w przeszłość.
McQueen to przejmujący obraz, który za sprawą wykorzystania archiwalnych materiałów, przypomina Amy Asifa Kapadia. Sprawnie skonstruowana narracja pokazuje drogę twórcy. Całość jest niezwykle bliska artystycznemu duchowi McQueena. Mroczna i nieco niepokojąca aura koresponduje z jego pokazami, a muzyka i wizualizacje podkreślają pokazywane emocje. Ten film to dokumentalna perełka, która stara się pełnowymiarowo sportretować człowieka uznanego za legendę. Jest przejmująco i wyjątkowo smutno. Po raz pierwszy gadające głowy przyciągnęły moją uwagę!