Film „Witaj w klubie”, gdzie McConaughey zagrał sprzeciwiającego się nieskutecznemu systemowi leczenia chorego na AIDS, przyniósł mu – jedynego jak dotąd – Oscara. Tą rolą mnie urzekł. Do tej pory widziałam go w bardzo dobrym, acz niewymagającym od niego wielkich nakładów pracy „Prawniku z Lincolna”. Wcześniej jako głupkowatego lekkoducha w komedii „Nie wszystko złoto co się świeci”, aroganckiego karierowicza u boku Ala Pacino w „Podwójnej grze” i niepewnego prawnika w Spielbergowym historycznym „Amistad”.
A pierwsze skojarzenie odnośnie tego aktora: ulizany laluś. Tym większy był mój niespodziewany zachwyt. Wisienką na torcie jest późniejsza króciutka rola Matthew w osławionym „Wilku z Wall Street”. Genialnie zagrał pouczającego diCaprio maklera. Widać też jeszcze, że aktor nie doszedł do siebie po tym, jak przerażająco schudł na potrzeby „Witaj w klubie”. Poświęcenie godne porównania do stale eksperymentującego ze swoją wagą Christiana Bale’a.
W 2014 roku najbardziej zajadłym Oscarowym pojedynkiem był właśnie ten między McConaugheyem a diCaprio – obaj mogli okazać się najlepszym aktorem pierwszoplanowym. Matthew pokonał Leonardo. À propos diCaprio – McConaughey był brany pod uwagę do roli Jacka Dawsona przy kompletowaniu obsady „Titanica”.
Sympatię fanów McConaughey zaskarbił też sobie za sprawą serialu „Detektyw”. Teksty Rusta Cohle’a już nawet na stałe weszły do słownika niektórych widzów. W jego karierze coś się zmieniło – poszedł za ciosem, bo i kreacji w „Interstellarze” nie można niczego zarzucić.
Początkowo Matthew marzył o karierze prawnika. Studiował prawo i pracował w firmie prawniczej. Po trzech latach postanowił jednak być reżyserem i przeniósł się na wydział filmowy. Zaczął grywać w reklamach. Świat kina otworzył się przed nim w wieku 24 lat. Debiutu reżyserskiego doczekał się w 1998 roku. Wystąpił w kilku klipach muzycznych. Często otrzymywał pomniejsze nagrody filmowe.
Pingback: Chiwetel Ejiofor – drugi plan na miarę Oscara | Movieway