Ciągłe wzbudzanie zainteresowania i nieustanny kontakt z odbiorcami daje poczucie jakiejś bliskości i zrozumienia?
Funkcjonujemy w świecie social mediów, ale to nie jest do końca mój świat, moja rzeczywistość. W moim życiu pewne rzeczy przeznaczone są tylko dla moich najbliższych, rodziny i przyjaciół.
Ostatnio widziałem dokument „Dylemat społeczny” i byłem wstrząśnięty tym jak działają media społecznościowe. Po obejrzeniu, starałam się nie brać tak często telefonu do ręki i nie wchodzić do świata, w którym jestem sterowany przez jakiś sprytny mechanizm.
Nie pomyślałeś, że chciałbyś się całkowicie odciąć i zniknąć z social mediów?
Zniknąć nie, ale co jakiś czas robię sobie przerwy. Mam wokół siebie odbiorców, których interesuje to, co robię. Grając na przykład w filmie „Miłość do kwadratu”, chcę im o tym opowiedzieć, podzielić się wrażeniami z planu, dowiedzieć się, co myślą o efekcie. Taki bezpośredni kontakt jest dużą wartością.
To jednak kontakt przez szklany ekran. Czy ten na żywo nie jest bardziej cenny? Tęsknisz za takimi spotkaniami?
Tęsknię za teatrem i spotkaniami z pełną publicznością. Mam wrażenie, że ta pandemiczna rzeczywistość trwa już strasznie długo. Nie mogę w pełni uprawiać swojego zawodu, który bardzo kocham. Streaming nie jest w stanie zastąpić zderzenia z widzami na żywo. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy. Tutaj wielki ukłon i szacunek dla służby zdrowia, która cały czas o to walczy na froncie i dla naukowców, którzy pracują nad szczepionkami. Gdyby nie oni, po prostu nie mielibyśmy tej nadziei.
Kultura jednak żyje – co prawda w ograniczonej formie – w internecie. Teraz otwierają się kina i teatru. Jest powiew nadziei…
Masz rację – życie kulturalne i towarzyskie nadal się toczy. Choć obecny sezon teatralny jest raczej spisany na straty. Liczę na to, że jesienią już nie będą odwoływane żadne wydarzenia kulturalne. Na szczęście mamy platformy VOD, m.in. Netflix, który dał świetne produkcje, o których wszyscy mówią. Tak było z „Gambitem królowej” – ludzie zaczęli o nim dyskutować i miało się wrażenie, że uczestniczy się w jednej wielkiej rozmowie.
Czy ten czas izolacji dał ci przestrzeń do nadrobienia jakichś filmowych zaległości?
Kocham filmy. Zawsze byłem kinomanem. Ostatnio wciągnąłem się w rosyjski serial „Ku jezioru”. Zachwycił mnie pod wieloma względami: fajna muzyka, nowoczesny montaż, aktorstwo. Bardzo cenię Rosjan i ich warsztat aktorski.
Zdarza się, że wracam do starszych produkcji i nadrabiam zaległości. W końcu miałem szansę zobaczyć „Córki dancingu” czy „Mad Maksa”. Ostatnio częściej sięgam po produkcje science fiction, m.in „Czarne lustro” które już chyba każdy widział. Ale niezależnie od tego czy to jest kino historyczne, czy wizja przyszłości, zawsze bardzo mnie interesuje złożoność ludzkiej natury.
Kiedy spojrzy się w twoją filmografię, można w niej dostrzec film, serial, teatr, dubbing i muzykę. Gdybyś musiał z czegoś zrezygnować, co by to było?
Czas pandemii uświadomił mi, że nie mógłbym żyć bez aktorstwa. Kiedy nie chodziłem na plan, nie było prób i spektakli, odczuwałem wielki brak. Ciężko też byłoby mi bez tworzenia muzyki. Trudno wybrać, na szczęście z niczego nie muszę rezygnować!
A gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Myślę, że chciałbym po prostu być zdrowy i dalej uprawiać ten zawód. A do tego nadal mieć szczęście do ludzi, których spotykam na swojej drodze. Jednak staram się nie wybiegać myślami aż tak bardzo w przyszłość. Lubię żyć tu i teraz. Co nie znaczy, że nie mam marzeń, bo to one motywują nas do działania.
„Miłość do kwadratu” dostępna na platformie Netflix.
- „Zaklęci”, reż. Vicky Jenson (Netflix)
- „Anora”, reż. Sean Baker (American Film Festival 2024)
- „My old ass”, reż. Megan Park (American Film Festival 2024)
- „Nightbitch”, reż. Marielle Heller (American Film Festival 2024)
- „Moje ulubione ciasto”, reż. Maryam Moghadam i Behtash Sanaeeha (2024)