Mary Poppins powraca. Ale czy powinna? Zdecydowanie tak! Idealna niania z rozbudowaną wyobraźnią, fenomenalnym podejściem do dzieci i dorosłych pokazuje, że w pędzie codziennych spraw tracimy radość życia. Wystarczy przystanąć na chwilę, uśmiechnąć się do siebie i odnaleźć w sobie wewnętrzne dziecko. Rob Marshall udowodnił, że potrafi tworzyć widowiskowe musicale z genialnymi piosenkami i rozbuchaną choreografią, a druga odsłona losów Mary Poppins to tylko potwierdza. Film został przygotowany z dużym wyczuciem i sporą dozą nostalgii.
Michael (Ben Whishaw) i Jane (Emily Mortimer) dorośli. Ona, tak jak jej mama, nie stroni od zaangażowania w sprawy społeczne. On zmaga się ze stratą żony, problemami finansowymi i niekompetentnymi nianiami, które nie potrafią się zaopiekować trójką niesfornych urwisów. Anabel, John i Georgie próbują być dojrzalsi niż są. Dostrzegają kłopoty ojca, dlatego próbują nieco mu pomóc. A że przy tym psocą i wpadają w tarapaty, przysparzają mu więcej zmartwień. Wtedy pojawia się ona! Niezastąpiona Mary Poppins (Emily Blunt). Ze swoją magiczną parasolką i pojemnym kuferkiem wprowadza do dziecięcego świata sporo magii, fantazji i radości.
Rob Marshall nie eksperymentuje. Nie sili się na niebywałą oryginalność i ponowne odczytanie opowieści o bajkowej niani. Można wyczuć w Mary Poppins powraca sporo nostalgii i sentymentu, a przedstawiona historia jest naturalną kontynuacją filmu z 1964 roku. Bohaterów dobrze znamy, akcja rozgrywa się w tym samym domu i jego okolicy. Kapitan strzela z armaty o równych godzinach, a surowy i zagubiony ojciec może wiele nauczyć się od własnych dzieci. Mary Poppins pojawia się w najlepszym momencie. Zabiera dzieci w niebywałe podróże na dno oceanu czy do bajkowego świata namalowanego na wazie. Jest surowa, ale z umiarem, a do tego dystyngowana z niebywałym urokiem Emily Blunt.
Mary Poppins powraca wpada w ucho i przyciąga uwagę wizualnym rozbuchaniem. Kilkuminutowa sekwencja tańca latarników zapiera dech w piersi. Trudno oprzeć się tej magicznej rzeczywistości, w którym wszystko jest możliwe nawet wtedy, kiedy świat staje na głowie. Emily Blunt w dopasowanym kostiumie z nieskazitelnym makijażem wypada genialnie. Potrafi połączyć, za sprawą prostych gestów, cechy dobrotliwej cioci i surowej guwernantki.
Ten film pełen jest smaczków, które mogą zachwycić wszystkich, którzy pamiętają Mary Poppins. Cytaty, nawiązania do pierwszego filmu i te same scenografie sprawiają, że czujemy się bezpiecznie i przytulnie, choć za oknami szaleje kryzys, a Banksom grozi utrata domu. Marshall zbudował swój film na drobnych elementach, genialnych występach – szalona Meryl Streep z rosyjskim akcentem, jak i bogactwie inscenizacji.
Marshall przypomina uniwersalne prawdy, nawołuje od obudzenia w sobie dziecka i czerpaniu radości z najmniejszych rzeczy. Tworzy piękną pochwałę dla wyobraźni i niczym nieskrępowanej fantazji, które sprawiają, że szara rzeczywistość nabiera barw. Mary Poppins powraca wywołuje przyjemnych uśmiech i zadowolenie. To słodkość w umiarkowanej dawce, która sprawia, że dzień staje się lepszy.