– daję 6 łapek!
Szeroko promowana produkcja o jednej z najsłynniejszych kobiet świata nie jest filmem najwyższych lotów, ale ma w sobie pewien urok, który sprawia, że przyznaję jej jedną łapkę gratis.
Maria Skłodowska-Curie to pionierka na wielu frontach. Była nie tylko genialnym naukowcem i pierwszą kobietą wykładającą na Sorbonie, ale też człowiekiem uparcie dążącym do wyjścia poza ramy, którymi próbowano ją ograniczyć.
Widz zostaje zaproszony do domu rodziny Curie w momencie, kiedy Maria i Pierre otrzymują pierwszego Nobla, a na świat przychodzi ich druga córka.
Przez długi czas produkcja przypomina przyjemny film obyczajowy. Obserwujemy sielankowe życie wyjątkowo dobrze dobranej pary. Kochające się małżeństwo, które dzieli ze sobą zarówno życie prywatne jak i zawodowe.
Maria i Pierre wychowują piękne, mądre i zdrowe dzieci; wspólnie pracują w laboratorium, cieszą się szacunkiem społeczeństwa oraz sympatią wiernych przyjaciół; mimo długiego stażu związku, wciąż cechuje go szczera miłość i namiętność.
Wszystko zmienia się, kiedy pan Curie umiera. Nużąca sekwencja kilku długich i przygnębiających scen, ukazujących żałobę, stanowi preludium drugiej części filmu. Bez Pierre’a nic nie jest już takie samo. Ani dla tytułowej bohaterki, ani dla widza.
Z jednej strony „Maria Skłodowska-Curie” może być nie lada gratką dla miłośników chemii i fizyki. Obserwujemy badania, poznajemy teorie naukowe. Z drugiej – świat liczb, pierwiastków i wykresów zaczyna ustępować miejsca melodramatowi. Scenarzystki skupiają się na romansie Marii z żonatym mężczyzną i skandalu, jaki wywołuje on w towarzystwie.
Reżyserka podkreśla, że pragnęła pokazać mniej znaną Skłodowską. Jak Marie Noelle sama mówi w wywiadzie dla Movieway, zwraca uwagę na „poczucie samotności, które w sobie nosiła”.
Nie jest to do końca fortunny zabieg. Choć obraz angażuje widza, a do bohaterów czujemy sympatię – to bywa nużący, a pewnych aspektów dotyka zbyt płytko. Grają ładne zdjęcia Michała Englerta – nie grają montaż dźwięku i niektórzy aktorzy. Najsilniej rozczarowuje Daniel Olbrychski; Piotr Głowacki jako Albert Einstein mógłby dać z siebie odrobinę więcej. Marie Denarnaud, Izabela Kuna i Arieh Worthalter czasami zdają się zachowywać jak na planie ckliwej telenoweli; zadowala wiarygodna Karolina Gruszka.
Film może stanowić punkt wyjścia do dalszego zgłębiania historii życia i osiągnięć wyjątkowej kobiety, jaką była Skłodowska-Curie. Jeżeli dla wielu widzów okaże się bodźcem do dalszych poszukiwań, to – choć niedoskonały – warto było, aby powstał.
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]