Klimatyczna ociekająca słońcem Grecja, przejrzysta morska woda i nieśmiertelne przeboje ABBY. Mamma Mia: Here We Go Again posiada wszystkie niezbędne atuty, by stworzyć kinowy przebój. Doborowa obsada pląsa w rytm popowych przebojów, które dobrane z wprawą perfekcyjnie dopełniają opowiadaną historię. Ol Parker sprawia, że opowieść o miłosnych dylematach i matczynej relacji z córką jest znośna a nie przesłodzona, a radosna atmosfera udziela się od pierwszych kadrów. Nóżka tupie w rytm muzyki. Uśmiech nie schodzi z twarzy, nastrajając na wyborną imprezę.
Tej imprezy nie można przegapić!
Donna (Meryl Streep) odeszła. Sophie (Amanda Seyfried) żyje marzeniami matki i urządza uroczy hotelik na greckiej wyspie. Przygotowania do otwarcia skłaniają do wspomnień i odkrywania przeszłości rodzicielki. Kim była? Jak znalazł się w Grecji? Ale przede wszystkim, jak poznała trzech ojców uroczej Sophie? Parker sprawnie łączy dwie płaszczyzny czasowe, przeplatając współczesne losy swoich bohaterów z czasami, kiedy Donna wkraczała w dorosłość, stawiając czoła największej przygodzie swojego życia i przystojnym mężczyznom.
Mamma Mia: Here We Go Again odgrzewa dobrze znane schematy, wprowadza nutkę tajemnicy i romantyzmu oraz ogromne pokłady pozytywnej energii. Film tętni życiem, ocieka kiczem, ale zatopiony w końcówce lat 70. ubiegłego wieku sięga po narzędzie najsilniejsze – nostalgię za dawnymi czasami i beztroską. Z pomocą – ponownie – przychodzą nieśmiertelne przeboje ABBY, które, pomimo upływy lat, nie zestarzały się ani trochę. Na ekranie królują dzwony, cekiny i nieskończona energia niezależnie od wieku bohaterów.
Lily James doskonale sprawdza się w roli młodej Donny. Pełna życia, młodzieńczej werwy z radością czerpie pełnymi garściami z tego, co oferuje jej los. Na szczęście nie jest w swych ekranowych zmaganiach sama, a otaczająca ją obsada podchodzi do siebie ze sporym dystansem. Dobre głosy i ograniczenie wokalnych popisów Pierce Brosnana do minimum dodaje znanym przebojom świeżości i lekkości. I choć wykonania odbiegają od ideału, aktorzy gubią tonację i zdarza im się zafałszować, całość zaraża radością śpiewania niezależnie od umiejętności. Fenomenalne cameo Cher jako babci kontrastuje z drobnymi niedociągnięciami obsady, ale twórcy potrafią wszystko obrócić w żart i bawić się własnymi potknięciami.
Z ekranu pada kilka trafnych kwestii („nie myśl za wiele, to przeszkadza szczęściu”, „moją bratnią duszą są węglowodany”), dzięki którym twórcy puszczają oko do widza. Osobiście pozostanę fanką duetu Baranski-Walters, które dosadnie komentują otaczającą je rzeczywistość. Nie wstydzą się swoich potknięć. Tęsknie spoglądają w przeszłość, ale nie zamykają się na przyszłość. Ten film składa się z małych, uroczych sytuacji. Tworzy skromny komizm i pokazuje, że do musicali należy podchodzić z radością, bez zbędnego napięcia i spięcia.
Mamma Mia: Here We Go Again to prawdziwe kino przepychu i niczym nieskrępowanej radości opowiadania banalnych historii. Ol Parker zamyka się w ramach kina familijnego, tworzy poprawną bajkę, w której bycie razem pozwala stawiać czoła przeciwnościom. Barwne i dynamiczne układy taneczne wciągają do świata prawdziwej zabawy. Tej imprezy nie można opuścić!