Małgorzata Gorol do tej pory była znane w środowisku teatralnym. Role u cenionych reżyserów (Ewelina Marciniak, Paweł Miśkiewicz, Michał Zadara) przyniosły jej liczne nagrody. Choć pojawiała się na małym ekranie, duży musiał na nią nieco poczekać. To będzie jej rok – rola u Kingi Dębskiej w Plan B i oczekiwana Twarz Małgorzaty Szumowskiej.
Długo kazała Pani kinu na siebie czekać…
Rzeczywiście. W szkole teatralnej, do której dostałam się cztery lata po maturze, postanowiłam, że muszę zadebiutować do 30-stki. Wydaje mi się, że gdybym przesunęła tę granicę w swojej wyobraźni, wiele rzeczy wydarzyłoby się wcześniej. Niemniej jednak udało mi się zrealizować ten plan. Małgorzata Szumowska przyjechała do Teatru Polskiego we Wrocławiu na dwa moje spektakle i zaprosiła mnie do filmu, kiedy miałam 29 lat. Film kręciłyśmy ponad rok, żeby wykorzystać różne pory roku, a zaraz po „Twarzy” zrobiłam „Plan B”. W końcu odblokowałam ten obszar mojej kariery. Uważam, że trzeba wierzyć w swoje marzenia, być na nie gotowym, a wtedy się spełnią.
Nie bała się Pani o utracone szanse, przegapione okazje?
Miałam moment zawahania, kiedy nie mogłam wstrzelić się w kryteria castingowe. Byłam za „stara” na jakieś role. Czasami wypraszano mnie z castingów dla 28-latek, bo wyglądam jak dziecko, a jak przychodziłam na przesłuchania dla nastolatek, byłam uważana za zbyt dojrzałą. Na szczęście aktor w swojej pracy czerpie ze zdobywanych doświadczeń, dlatego na pewne role warto poczekać. Przed pierwszym filmem człowiek wali w pustkę, dlatego teraz pojawiło się przede mną więcej możliwości. Zobaczymy, jak uda mi się poprowadzić tzw. „karierę”. Mam na nią swój pomysł, ale na razie niech pozostanie tajemnicą.
W „Planie B” gra Pani z Edytą Olszówką dość intymną relację. Czy spotkały się Panie wcześniej i pracowały nad swoimi postaciami? Czy ich relacja miała taki kształt od samego początku?
Najpierw zagrałam sceny z Romą Gąsiorowską, ale na zdjęcia próbne zostałam zaproszona już z Edytą. Od razu złapałyśmy kontakt. Na jednej z prób u Kingi w domu wymyśliłyśmy ten kierunek. Szukałyśmy ciekawej drogi. Zastanawiałyśmy się nad całym wątkiem. Pojawił się pomysł, że Janula jest lesbijką od samego początku, a potem pomyślałyśmy, że to osoba otwarta na nowe. Taka, która zawsza będzie szukała czegoś innego. Czegoś, co wypełni pustkę w jej życiu.
Ten wątek jest dość subtelny. Widzimy dwie zagubione kobiety, które mogą być dla siebie oparciem.
Mogą być dla siebie oparciem, ale przede wszystkim mają między sobą zwykłą relację sąsiedzką. Za ścianą czasem można otrzymać pomoc, prosty gest wsparcia. Właśnie dlatego ten film jest taki otulający.
Ma Pani w swoim życiu takie plany b, alternatywne rozwiązania na wypadek niepowodzenia?
Jestem osobą, która ma wiele marzeń i celów w życiu. W pewnym momencie postanowiłam, że priorytetem jest aktorstwo. Grając w teatrze, pracowałam w biurze nieruchomości, dlatego nie wykluczam, że wszystko może się zmienić. Być może trzeba będzie inaczej się zorganizować, aby móc się utrzymać. Aktorstwo nie jest jedynym sposobem na życie. Jednak byłoby mi szkoda, gdyby zostało utracone na jakiś czas. Fascynuje mnie doświadczanie nowego, innego. Możliwość przeżycia albo pochylenia się nad sytuacją, której nie będę miała w życiu. Można się w niej bezkarnie rozgościć. Poza tym pociąga mnie mówienie o rzeczach ważnych, komentowanie rzeczywistości. Takie możliwości daje głównie teatr, dlatego jest dla mnie tak istotny.