– daję 7 łapek!
Rzadko trafiam na dokument po brzegi wypełniony humorem, który jednocześnie wzbudza ogromny szacunek do przedstawianego bohatera. „Maksymiuk. Koncert na dwoje” obnaża słabości kompozytora i dyrygenta, ale też uświadamia nam wyjątkowy geniusz, jaki tkwi w tym nietuzinkowym człowieku.
Jerzy Maksymiuk to muzyk, który osiągnął spektakularny sukces nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Podglądamy jego pracę w Anglii, Szkocji czy Francji. Widzimy go podczas stresujących prób, ważnych koncertów oraz w sytuacjach prywatnych. Czasami jego specyficzny sposób bycia nas drażni, innym razem nie możemy wyjść z zachwytu nad jego talentem.
Mówi się, że za każdym sukcesem mężczyzny stoi mądra kobieta. Maksymiuk także ma swoją podporę i drogowskaz – żonę Ewę. Sam raz po raz powtarza, że bez niej „niczego by nie było” i wylewnie dziękuje jej za wszelkie wsparcie. To ona pospiesznie podaje mu zgubione okulary, pokazuje jak trzymać batutę, pakuje go i dowozi na próbę.
Choć niektóre fragmenty mogą sugerować, że Ewa Maksymiuk jest szorstka i zdystansowana – dostrzegalne jest, że naprawdę jest oddana mężowi i wiele dla niego poświęca. Przepychanki słowne między małżonkami bawią i uczą.
Jerzy Maksymiuk jest znany ze współpracy z uznanymi i honorowanymi orkiestrami. Dyrygował w wielu miejscach na świecie, wygrywał konkursy i zdobywał odznaczenia. Współtworzył opery i festiwale muzyczne. Cieszy się uznaniem publiczności i międzynarodowych krytyków. Jest autorem soundtracków do ponad stu filmów. I to właśnie kompozytorem czuje się przede wszystkim. Ale żartuje, że już za późno to udowadniać, ponieważ niestety znany jest z dyrygowania.
„Tak dyryguję jak dyryguję, ale chyba skutecznie” – kwituje, zdając sobie sprawę z negatywnych cech swojego charakteru. Maksymiuk bywa roztrzepany i impulsywny. Często trudno mu wyrazić myśli słowami i w zamian prezentuje szereg zabawnych onomatopei. Członkowie orkiestry na próbach przewracają oczami, ale wielu innych bardzo chętnie zamieniłoby się z nimi miejscami, żeby pracować z mistrzem.
Dokument Drozdowicza to intymny portret geniusza, który sypie aforyzmami jak z rękawa i chce się wypowiedzieć na każdy możliwy temat – ale też szersze spojrzenie na elitarną branżę muzyczną. Widzimy pracę orkiestry „od kuchni”. Utwierdzamy się w przekonaniu, jak istotna jest rola dyrygenta. Poznajemy specyfikę prób i występów. Maksymiuk zdradza nam wiele tajemnic, które nie są widoczne z perspektywy fotela w filharmonii.
Zainteresowało mnie podejście Maksymiuka do muzyki filmowej. Twierdzi on, że komponowanie na potrzeby kinowych produkcji poniekąd uwsteczniają twórcę. Stosunkowo łatwo jest napisać kilka dźwięków, które wywołają pożądane emocje w filmie. Podczas koncertu tych kilka dźwięków jednak nie wystarcza, a jeśli kompozytor rozleniwi się soundtrackami, to później trudniej mu komponować większe formy. Jako jedyny przykład zaprzeczający tej teorii Maksymiuk podaje Wojciecha Kilara.
„Jeżeli się mówi nie na temat, to co to jest? Dygresja. Dla mnie świat jest cały dygresją. Ja nie mam tematu” – tą wypowiedzią Maksymiuk wywołał u mnie lawinę dygresji…
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]