-daję 3 łapki!
Tate Taylor jest odpowiedzialny za tak cudowny film jak Służące. Zachwyca serialem Grace i Frankie. Skąd więc pomysł na horror i igranie ze schematami gatunku? Trudno znaleźć odpowiedź na to pytanie, szczególnie dlatego że Ma zawodzie niemal na każdym poziomie. To jak przykra niespodzianka, o której chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. I choć Octavia Spencer z zaangażowaniem próbuje wyjść poza ramy utrwalonego wizerunku, byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie zagrała w tym filmie.
Przeczytaj także: Dziedzictwo. Hereditary
Ma podobnie jak filmy Jordana Peele czy Ari Astera pretenduje do tego, by znaleźć się wśród horrorów nowej jakości. Nieoczywiste straszaki i ogrywanie lęków popkultury i amerykańskiego społeczeństwa. Niestety zawodzi na każdym polu – absurdalny brak logiki, średnio zajmująca fabuła i łopatologiczne złowieszcze spojrzenia Spencer, która balansuje gdzieś pomiędzy słodką sąsiadką z przedmieścia a mroczną wariatką, która nie cofnie się przed niczym. Od momentu, kiedy pojawia się na ekranie, wiemy, że coś jest z nią nie tak i to od Ma będzie zależał los miejskich nastolatków.
A wszystko zaczyna się od niewinnych nastoletnich wygłupów i pragnień. Maggie (Diana Silvers) wraz z mamą przeprowadza się do jej rodzinnej miejscowości. W szkole poznaje zadziorną Haley (McKaley Miller), jej chłopaka i przyjaciela. Razem jeżdżą po mieście wysłużonym samochodem i pragną tylko i wyłącznie imprezować. Niestety nie mogą jeszcze samodzielnie kupić alkoholu. Z pomocą przychodzi Sue Ann (Spencer). Nie dość, że zaopatrza młodzież w napoje wyskokowe, to jeszcze zaprasza ich do swojej piwnicy, gdzie spokojnie mogą spędzać wspólnie czas. Przypadkowa przyjaciółka wkrótce staje się natrętem, który na nastolatkach pragnie dokonać zemsty. Kilkanaście lat wcześniej z ich rodzicami chodziła do liceum.
Nieśmiała, niepopularna, śmieszna i wykorzystana Ma nieustannie żyje przeszłością. Teraz to nastolatki muszą zapłacić za jej nieszczęście. Taylor rozwija akcję powoli (zbyt powoli!), by doprowadzić do rozbuchanego finału. Jednak zanim dojdzie do sedna, widz zdąży się wszystkiego domyślić, a złowrogie spojrzenia Sue Ann zaczynają irytować i bawić. Nie pomaga również wykorzystanie dwóch perspektywach w opowiadanej historii. Raz na świat patrzymy oczyma Ma, raz Magggie. Rozrzedzenie napięcia i wielokrotne zgrzeszenie największymi bolączkami horroru (nie ufaj obcym, nie wchodź na piętro w najmniej oczekiwanym momencie, nie wchodź dobrowolnie do piwnicy).
Ma próbuje połączyć konwencje rodzinnego dramatu z horrorem, ale próby wzbudzenia skrajnych emocji wobec Sue Ann spełzają na niczym. Taylor chce wykorzystać traumę z jej przeszłości, by wzbudzać współczucie, jednak zgrane zachowania i schematy narażają bohaterkę na śmieszność. Cała historia ma być pretekstem, by powiedzieć coś o szerszym kontekście: rasie czy płci. Trudno jednak brać ją na poważnie, gdy przez cały seans towarzyszy nam niedowierzanie i… ziewanie. Jeden z najgorszych horrorów, jakie przyszło mi oglądać.