Są takie spotkania i podróże, które potrafią zmienić patrzenie na otaczający nas świat. Czasem wielkich odkryć dokonuje się w najbardziej nieoczywistych i niespodziewanych miejscach. Lunana. Szkoła na końca świata pokazuje znaczenie małych rzeczy i w nieco romantyczny sposób zabiera nas na wyprawę pełną natury, słonecznego blasku i uśmiechów ludzi, dla których liczy się każdy nowy dzień. 

Lunana. Szkoła na końcu świata

Przeczytaj także: Na pełny etat

Pawo Choyning Dorji tworzy film pełen ciepła i emocji. Nie sili się na nachalne puenty, nie wyciska uczuć do granic możliwości, ale z dużą czułością spogląda na bohaterów, którzy od lat żyją w zgodzie z naturą i własną filozofią. W Lunana. Szkoła na końcu świata znajdziemy sporo wzajemnego szacunku, celebracji chwili i głód wiedzy. To film, którego piękno tkwi w małych rzeczach,a Dorji wpuszcza do niego nieco humoru i refleksji. Pokazuje, że na drodze do spełnienia marzeń mogą pojawić się ważne lekcje, które nauczą zmiany perspektywy: z egoistycznego skupienia na sobie do większej celebracji międzyludzkich relacji. 

Ugyen (Sherab Dorji) jest młodym mężczyzną, który otrzymał wygodną państwową posadę jako nauczyciel. Mieszka z babcią i skrycie marzy o karierze muzyka na australijskiej ziemi. Urzędnicy zauważają jednak jego brak zaangażowania w pracę i na ostatnie miesiące obowiązkowej służby na rzecz państwa wysyłają go do odległej Lunany. To wieś wysoko w górach zamieszkiwana przez niespełna 50 osób. Ugyen już w trakcie drogi będzie musiał stawić czoła własnym słabościom, ale to praca z miejscowymi dziećmi okaże się prawdziwą lekcją. Pełne życia i gotowe do nauki same dadzą mu lekcję zaangażowania i otwartości. Rozhasana gromadka wprowadzi go do swojego świata, a otwartość mieszkańców zmieni jego patrzenie na rzeczywistość. Po początkowym dystansie, Ugyen zaangażuje się w nauczanie, ale też sam stanie się uczniem.

Przeczytaj także: Zdarzyło się

Lunana. Szkoła na końcu świata to przyjemna wędrówką przez bhutańskie krajobrazy. Kino drogi wewnętrznej, które opiera się na kontraście: miejskie wygody kontra prostota życia na wsi. Ugyen odkrywa radość zwykłego życia w zgodzie z rytmem natury i przeżywa wewnętrzną przemianę. To od obywa najważniejszą wędrówkę, odkrywając w sobie nowe siły i sposób patrzenia na świat. Choć Dorji opiera się na banalnych zestawieniach, prowadzi do przewidywalnych wniosków, nie sposób nie polubić przedstawionych bohaterów. Przyjemne spotkanie z bhutańskim kinem. 

daję 6 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply