-daję 6 łapek!

Różowe włosy, deskorolka na plecach i zacięty wyraz twarzy – Lola (Mya Bollaers) potrafi manifestować swoją siłę. Z dumą kroczy w stronę spełnienia marzeń. Choć znajduje się z dala od rodzinnego domu i od nowa kreuje własny świat, na próżno szukać w niej zwątpienia. Lola Laurent Micheli to nie opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, ale wędrówka ku porozumieniu z ojcem.

Przeczytaj także: Nadzieja

Lola jest transseksualna. Właśnie przechodzi proces zmiany płci. Bierze hormony, a na horyzoncie pojawia się termin wyczekiwanej operacji. Dziewczyna nie mieszka w domu, ponieważ ojciec nie mógł się pogodzić z jej tożsamością płciową i postanowił się od niej odciąć. Kiedy umiera jej matka, Lola postanawia pojechać na pogrzeb. Ponowne spotkanie z Philippe (Benoît Magimel) otwiera nowe możliwości we wzajemnej komunikacji.

Laurent Micheli przedstawia nam kino drogi, której celem jest wypracowanie porozumienia pomiędzy zwaśnionymi członkami rodziny. Początkowo widzimy, że ojciec całkowicie neguje wybory dziewczyny, by z czasem zacząć stawiać pytania. To poruszający portret relacji najbliższych osób, które zatracają się we wzajemnym gniewie i braku zrozumienia. I choć całość bazuje na sprawdzonych schematach i nie przynosi zaskakujących rozwiązań, potrafi przyciągnąć uwagę za sprawą hipnotycznej Myi Bollaers.

Przeczytaj także: Dziewczyna

Skupiona, niezwykle powściągliwa w wyrażaniu emocji uderza w momentach wybuchu. Nie bije się w życiem, ale poszukuje zrozumienia i akceptacji. Bollaers i Magimel potrafią stworzyć niesamowity duet, w którym wiele rozgrywa się poza słowami. W końcu przebywanie Loli w towarzystwie ojca staje się centrum filmowej opowieści i od chemii między aktorami zależało powodzenie tego projektu.

Lola w przeciwieństwie do stonowanej emocjonalnie Dziewczyny Lukasa Dhonta jest zadziorna i energetyczna. Duński twórca skupiał się na momencie przemiany fizycznej głównej bohaterki, kontrastując jej seksualność z uprawianym przez nią baletem. U Micheli fizyczność nie odgrywa tak dużej roli, a sam twórca o wiele większy nacisk kładzie na rodzinne relacje. Jednak oba te filmy nie demonizują, a z uwagą i czułością portretują problemy, z którymi zmagają się ich bohaterowie. Kolejny krok do oswojenia i zrozumienia tematu. 

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply