– daję 6 łapek!

Ładunek uderza ze zdecydowaną mocą, choć siłą tego filmu jest minimalizm wykorzystanych środków i fabularnych zawirowań. Kolejna historia z postapokaliptycznego świata, gdzie na próżno szukać nadziei, a każdy dzień to walka o przetrwanie. Tym razem scenerią zmagań z inwazją zombie staje się surowy krajobraz Australii. Ben Howling i Yolanda Ramke przedstawiają dobrze znane motywy, ale pod warstwą upartej dosłowności można odnaleźć metaforyczne przesłanie o inwazji białego człowieka na aborygeńską kulturę.

Ładunek

Ładunek

Postapokalipsa po cichu i bez taniej emocjonalności

Andy (Martin Freeman) wraz ze swoją żoną Kay (Susie Porter) i malutką córeczkę znajdują się w nowej, przerażającej rzeczywistości. Świat trawi zabójczy wirus, który zamienia ludzi w zombie. Po zetknięciu z zarażonym osobnikiem, ofiara ma 48 godzin, po czym sama staje się krwiożerczą kreaturą. Kiedy mężczyzna zostaje sam z dzieckiem, próbuje znaleźć bezpieczną przystań i zapewnić w miarę przewidywalną przyszłość dla Rosie. Wyrusza w samotną podróż po australijskich bezdrożach. Na swej drodze napotyka innych wykolejeńców, a także nastoletnią Josie (Natasha Wanganeen) – rdzenną mieszkankę tych ziem.



Howling i Ramke tworzą przypowieść o świecie, który umiera za sprawą inwazji obcych. Tak się właśnie dzieje z Australią i jej rdzennymi mieszkańcami. Aborygeni są wypierani przez białego człowieka, ich kultura zaczyna zanikać, a ziemia zostaje brutalnie wyrwana pod pola uprawne. Mimo wszystko mieszkańcy nie rezygnują ze swojego dziedzictwa, tworzą wspólnoty, które – być może – gwarantują im przetrwanie.

Ładunek

Ładunek

Ładunek zachwyca wizualnym pięknem i przyciąga powściągliwością. Staje się intymnym portretem człowieka na skraju, który nie epatuje przemocą, lecz bezradnością i smutkiem. To opowieść o ojcostwie, która nie ocieka tanią emocjonalnością. Na próżno szukać tutaj pompatycznych słów i natchnionej muzyki, dzięki czemu film Howling i Ramke staje się solidną produkcją o niezmiennej naturze ludzkiej. A do tego fenomenalny Martin Freeman czarujący swoim talentem i charyzmą. Ten film nie jest arcydziełem, o którym można dyskutować godzinami, ale porządną opowieścią spod znaku Netfliksa.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply