Starszy mężczyzna siedzi w fotelu w domu opieki społecznej. Ukradkiem popala papierosy i z namaszczeniem składa serwetki w ten sam wzór. Wydaje się, że nic go już nie może czekać. A jednak los szykuje dla niego ciekawą podróż po przeszłości. Łabędzi śpiew to poruszająca opowieść o tęsknocie i nostalgii za dawnymi czasami z ich wadami i zaletami.

Pat (Udo Kier) był niegdyś wziętym fryzjerem. Czesały się u niego gwiazdy, a jego sława świeciła jasnym blaskiem. Czas jednak nie jest łaskawy, a dawna chwała zniknęła w odmętach szumu konkurencji i szybkim tempie życia. Mężczyzna stara się żyć tu i teraz, zatopiony w rutynie domu spokojnej starości. Wszystko się zmienia, kiedy w jego pokoju pojawia się prawnik jego dawnej muzy. Rita zmarła, a w testamencie poprosiła, by Pat wykonał jej ostatnią fryzurę. 

Todd Stephens pokazuje podróż samotnego mężczyzny do krainy przeszłości, w której przeżywał swoje pierwsze miłości, szalone imprezy i chwile sławy. Zaprasza na wycieczkę po Ameryce, która jeszcze nosi ślady dawnych lat, ale równie intensywnie buduje nowe wspomnienia, odcinając się od doświadczeń starszego pokolenia. Pat jest łącznikiem między dwoma światami, ale nie należy już do żadnego.

Przeczytaj także: Świat, który nadejdzie

Udo Kier w Łabędzim śpiewie tworzy piękny portret dojrzałości i samoakceptacji. Pat nie rozpamiętuje przeszłości, choć nosi w sobie żal za porażki i nieszczęścia. Stara się łapać chwile i czerpać pełnymi garściami z tego, co jeszcze mu pozostało. Pogrzeb Rity staje się pretekstem, by odwiedzić dawne miejsca i ludzi, którzy powoli – tak jak on – odchodzą w zapomnienie. W tym kontekście cieszy fakt, że Stephens dał Udo Kierowi rolę na miarę jego talentu. Niemiecki aktor błyszczy na ekranie, przyciąga charyzmą i hipnotyzuje głębią błękitnych oczu. Szkoda tylko, że filmowy scenariusz nie dorasta do jego talentu.

Łabędzi śpiew opowiada o barwnej postaci z Ohio, która w małym miasteczku potrafiła zrobić sporo zamieszania. Pat Pitsebarger przyciągał tłumy jako charyzmatyczny stylista, ale był również założycielem gejowskiej sceny w Sundusky. To postać, która niesie w sobie wiele barw, ale nie wybrzmiewają one w pełni w poprawnym scenariuszu. Rewia, która zdecydowanie przyciąga za sprawą głównego bohatera, a nieco rozczarowuje oprawą. 

daję 6 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply