Szybcy i wściekli w kobiecej wersji? Niestety nie. Choć przez kilka chwil patrzymy na rozpędzone samochody i piękną kobietę, Michael R. Roskam tworzy ponurą opowieść miłosną. Niby kryminał z napadami na bank w tle. Niby opowieść naznaczona tajemnicą, ale wszystko zamyka się w ramach ciężkiego melodramatu o uczuciu. Uczuciu, które zostało pokonane przez nieszczęsny los i pechową serię wydarzeń.
Na krawędzi to romantyczna opowieść o Bibi (Adele Exarchopoulos) – kierowcy rajdowym i Gigi (Matthias Schoenaerts) – gangsterze, który okrada banki. Poznają się przypadkiem po jednym z wyścigów, zakochują w sobie, a ich związek staje się pasmem tajemnic i wielkiej próby zaufania. Kiedy jeden ze skoków na wielką kasę nie idzie zgodnie z planem, Bibi staje przed trudnym wyborem, czy wydać ukochanego policji. O ile pierwsza część filmu Roskama budowała podłożę do rozważań nad związkiem z gangsterem, nad przymykaniem oczu i wyborem między miłością a prawdą, druga nurza się w odmętach miłosnego poddania, w które trudno uwierzyć, ponieważ między aktorami nie ma ani grama chemii. Gigi siedzi za kratkami, a Bibi stara się go za wszelką cenę stamtąd wyciągnąć. Najpierw daje mu cel i nadzieję, próbując zajść w ciążę, a potem sama schodzi do podziemia, by wykorzystać nieczyste zagrania do osiągnięcia celu.
Roskam zrzuca na swoich bohaterów pasmo przeciwności. Okrutne fatum nie oszczędza kochanków, dorzucając im coraz więcej bolesnych wydarzeń. Niemożność szczęśliwego połączenia wisi nad nimi jak klątwa, a reżyser Głowy byka szaleje z wymyślnymi rozwiązaniami. Trudno nie uśmiechnąć się pod nosem nad ich losami i banalnością budowania filmowych sytuacji, które służą nachalnemu powtarzaniu z góry nakreślonych tez.
Na krawędzi intryguje rozpoczęciem, daje nadzieję na pełne emocji kino o uczuciach, ale wpada w wir destrukcyjnych splotów akcji. Roskam gnębi swoich bohaterów, nie daje im chwili na złapanie oddechu, przez co nudzi i rozczarowuje. Sprawia, że widz staje na krawędzi rezygnacji. To nie jest jazda bez trzymanki.