19.91, reż. Emilia Śniegoska
19.91 to kameralny dokument, który temperaturą emocjonalną i delikatnością spojrzenia na swoje bohaterki przypomina Więzi Zofii Kowalewskiej. Emilia Śniegoska opowiada o spotkaniu 19-letniej Jette i 91-letniej Zofii, która przeżyła Auschwitz.
Jette jest Niemką, która przyjeżdża do Warszawy w ramach akcji polsko-niemieckiego pojednania. Opiekuje się starszą kobietą, robi jej zakupy, ale przede wszystkim ofiaruje czas i uwagę, spijając z jej ust ostatnie świadectwa minionych czasów. Ich rozmowy, nieco nieporadne ze względu na barierę językową (choć Jette uczy się polskiego), są wyrazem niewypowiedzianej bliskości i zrozumienia.
W 19.91 nie ma usilnych prób rehabilitacji czy próby odkupienia win dziadków. To spotkania przepełnione człowieczeństwem. Pełne uroczych niuansów, z których Śniegoska czerpie pełnymi garściami. Trudno przejść obojętnie wobec opowieści o przyjaźni, która nie zna granic wieku.
Czarny charakter, reż. Kuba Gryżewski
Marta (Milena Staszuk) zapowiada się z wizytą swojemu zapracowanemu ojcu. Stefan (Krzysztof Tyniec) z radością przygotowuje się na przyjazd dorosłej pociechy, choć z lekką obawą wobec jej partnera. Czarnoskóry John (Idris Ceesay) nie jest wymarzonym zięciem. Czarny charakter Kuby Gryżewskiego to czarna komedia na temat polskiego rasizmu i chorej nadopiekuńczości, która może prowadzić do przykrych konsekwencji.
Stefan nie zamierza poddać się bez walki. Choć Jaś – tak Marta zwraca się do swojego chłopaka – pojawił się w jej życiu już jakiś czas temu i skutecznie zdobył jej serce, ojciec nie jest w stanie zaakceptować go jako przyszłego zięcia. Wychowany w Polsce i płynnie mówiący w ojczystym języku mężczyzna jest dla Stefana przykrą przeszkodą na drodze do szczęścia, dlatego postanawia wykorzystać rodzinny obiad do ponownego wyswatania córki. Zaprasza przystojnego, białoskórego i dobrze sytuowanego sąsiada, który ma zastąpić miejsce Jasia. Obiad staje się groteską i kończy trzaśnięciem drzwiami. Czy Stefa odzyska córkę?
Czarny charakter to przewrotny tytuł, który można odczytać na dwa sposoby – w komicznym i nieco rasistowskim odniesieniu do Johna albo przypisują tę łatkę despotycznemu ojcu. Gryżewski ma dobre wyczucie czasu i rytmu, dzięki czemu wszystkie komiczne elementy trafiają w punkt. Udany portret małomiasteczkowego myślenia i ludzi bojących się tego, co nieznane.
Okno z widokiem na ścianę, Kobas Laksa
Larysa i Borys w walce o lepsze życie przenieśli się do Polski z Ukrainy. Ona jest muzykiem i z determinacją stara się o stanowisko w filharmonii. On dorabia sobie jako uliczny mim. Mają małego synka, dla którego pragną lepszej przyszłości. Okno z widokiem na ścianę to rodzinny dramat zatapiający się w chorobie psychicznej.
Kobas Laksa początkowo buduje niezwykle sielankowy nastrój. Pokazuje szczęśliwą parę, która na nowo zaczyna układać sobie życie. I choć stoją przed nimi trudne wybory: czy zostać w Polsce, a może wrócić na Ukrainę, czujemy, że doskonale sobie poradzą. Wszystko diametralnie ulega zmianie, kiedy przez nieuwagę Larysy dochodzi do wypadku. Nic nie jest w stanie naprawić jej błędu, a sama kobieta skutecznie wypiera tragiczne wydarzenie, popadając w psychiczne otępienie.
Okno z widokiem na ścianę pokazuje, jak kruchy jest los i jak niewiele wystarczy, by fortuna odeszła od bohaterów w inną stronę. Laksa buduje swoją opowieść na niedopowiedzeniach. Dramat rozgrywa się gdzieś poza kamerą, aby zebrać emocjonalne żniwo w finale.