7 – daję 7 łapek!

Ostatni film Żuławskiego to istny kosmos!

Kosmos recenzja

Już w pierwszych minutach filmu główny bohater biegnąc recytuje z wielkim przejęciem. Wśród zieleni liści natrafia na powieszonego na niebieskim kablu ptaka.

Dwóch młodych mężczyzn poszukuje kwaterunku w niewielkim miasteczku. Zatrzymują się w pensjonacie prowadzonym przez ekscentryczną rodzinę. Gospodyni jest bardzo podekscytowana ich obecnością. Wizyta Witolda i Fuchsa zaabsorbowała również gosposię, która z kolei przyciąga uwagę mężczyzn przede wszystkim ze względu na zdeformowaną po wypadku wargę. W domu zamieszkują jeszcze krzykliwy właściciel-złota rączka, budząca niepokój córka właścicielki Lena oraz jej przystojny mąż.

Gośćmi okazują się być uduchowiony student prawa, który – jak sam mówi – owego prawa nienawidzi oraz lekkoduch zajmujący się modą, któremu obce jest nazwisko Tołstoja. Podczas gdy Witold oddaje się pasji pisarskiej, Fuchs przebiera się i układa włosy. Choć zdaje się, że dzieli ich wszystko, w końcu odnajdują wspólny język. Po dwóch dniach znajomości w końcu przechodzą na „ty” i wytrwale wspierają się nawzajem w obliczu wariactwa, jakie ogarnia pensjonat.

Kosmos recenzja

Witold (Jonathan Genêt) postanawia pokazać Fuchsowi (Johan Libéreau) martwego gołębia. Kiedy przyprowadza kolegę w rzeczone miejsce, zastają już tylko urwany kabel. Po jakimś czasie znów pojawia się na nim ten sam ptak.

W „Kosmosie” dużo różnych rzeczy wisi w dziwnych miejscach. Pojawiają się i znikają. Wyznaczają szlak, którego cel próbują rozszyfrować bohaterowie. Witold (imię zawdzięcza sympatii swojej matki do Gombrowicza) i Fuchs rozpoczynają prywatne śledztwo, ponieważ poeta jest pewien, że ktoś poprzez wieszanie przedmiotów chce im coś przekazać. Drogowskazów Witold dopatruje się w ułożeniu kamieni czy w wilgotnych smugach na ścianie.

Krzyczą ludzie i krzyczą barwy. Obraz naładowany jest ekspresywnymi dialogami, recytowane poezja i proza przyprawiają o dreszcze – „A gdybyś już nie istniała, musiałbym Cię wymyślić”. Hipnotyzuje muzyka Andrzeja Korzyńskiego.

Ostatni popełniony przed śmiercią film Żuławskiego jest wprost kosmiczny. Taka forma przestaje dziwić, kiedy przypominamy sobie, że jest on oparty na powieści Gombrowicza. „Kosmos” zatrważa, ale też fascynuje.

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply