-daję 4 łapki!

Dzieci i praca na pełen etat? W świecie Myriam (Leïla Bekhti) nie potrzebna jest dobra organizacja, wystarczy niezawodna i oddana niania. Kołysanka Lucie Borleteau przenosi nas do dobrze znanego świata, w którym kariera i rodzina starają się wypracować kompromis. Ot, rzeczywistość, która nas otacza z nutką dreszczy niepokoju na plecach.

Przeczytaj także: Tommaso

Louise (Karin Viard) pojawia się w życiu Myriam i Paula w odpowiednim momencie. Dyspozycyjna, ciepła i doświadczona od razu nawiązuje dobrą relację z Milą i malutkim Adamem. Nikt nie spodziewa się, że kobieta skrywa jakieś mroczne tajemnice i psychologiczne problemy. Drobne sygnały dają nam znać, że nie wszystko jest w porządku, ale w dużej mierze na ekranie dominuje sielanka i pełnia radości. Myriam w pędzie odbudowuje swoją karierę, a Paul w całości oddaje się tworzeniu muzyki. Współczesna rodzina, w której niania spędza z dziećmi więcej czasu niż rodzice.

Borleteau powoli i jednostajnie snuje swoją opowieść, przenosząc na ekran powieść Leili Slimani bazującej na prawdziwej historii morderstwa. Na próżno w Kołysance szukać przejmującej intrygi czy złowrogiego napięcia. Podskórnie czujemy, że coś z Louise jest nie tak, ale cała pozorna magia tej historii polega na utrzymaniu pozorów normalności. Reżyserka cały ciężar budowanej opowieści przenosi na portret rodziny na dorobku założonej przez młodych ludzi, którzy jeszcze nie do końca dorośli do odpowiedzialności i z ulgą przyjmują pomoc kogoś starszego.

Przeczytaj także: Błąd systemu

Kołysanka nie bawi się w psychologiczne poszukiwania uzasadnień tego, co wydarzy się w finale. Rozrzuca tropy i sygnalizuje, że życie Louise nie było usłane różami, ale nie stawia tej bohaterki w złym świetle. Nie tworzy demona o złotym sercu. To raczej wiecznie nieobecni rodzice pośrednio stają się winni tragedii. Wygodni i zapatrzeni w swoje potrzebny nie dostrzegają sygnałów, które poddają w wątpliwość zachowanie Louise. W końcu urocza niania nie tylko odciąża Myriam od opieki nad dziećmi, ale perfekcyjnie organizuje życie domowe i skutecznie potrafi ogarnąć bałagan.

Reżyserka opowiada historię, nie stawiając wyraźnej tezy. Podrzuca tropy i zostawia widza z pytaniami bez odpowiedzi. Niestety, Kołysanka swoim niezdecydowaniem zaczyna trochę nużyć, a scenariuszowe rozwiązania nie zawsze przynoszą satysfakcję. Wraz z rozwojem akcji pojawiają się absurdalne wydarzenia (jak choćby Louis, która sika do nocnika) i nachalne horrorowe wstawki. Borleteau brak pazura, przez co film staje się mocno niedogotowaną potrawą, a sama reżyserka podejmuje zaledwie próbę analizy tej mrocznej sytuacji. Jedynie Karin Viard wychodzi obronną ręką, utrzymując demony swojej bohaterki na wodzy. 

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply