– daję 8 łapek!

X Muza często szuka inspiracji w książkach. Kreatywność naszej antycznej przyjaciółki nie zna jednak granic. Inną metodą pozyskiwania przez nią nowych ciekawych scenariuszy jest sięganie po… komiksy.

Kadr z filmu „Kingsman: Tajne służby”.





„Batman”, „Superman”, „Iron Man”, wszyscy X-Meni, „Fantastyczna Czwórka”, „Hulk”, „Thor”, „Kapitan Ameryka”, Avengersi. Czym charakteryzują się te filmy? Niezbędny jest oczywiście czarny charakter, który zagraża – najczęściej – całemu światu. Czasami nie wiadomo o co mu właściwie chodzi. Co zyska on poprzez swoje działania? Często jest po prostu wariatem, który umyślił sobie taką a nie inną formę pewnego rodzaju zemsty na społeczeństwie, które to gnębiło go w dzieciństwie, to nie rozumiało, kiedy próbował wspiąć się na wyżyny kariery naukowej czy politycznej. W każdym razie ktoś mu kiedyś musiał zajść za skórę i stąd jego misterny plan, prowadzący do zagłady ludzkości. Czasem w grę wchodzą majątek czy władza.

Na szczęście pojawia się jeden wyjątkowy człowiek czy też grupa ściśle określonych osób – nieustraszonych i do granic możliwości poświęconych sprawie, a do tego posiadających super moce czy szeroko zakrojone wpływy. Po wielu zmaganiach ostatecznie dobro triumfuje nad złem i chociaż nie wszystkie spośród tych produkcji oferują nam zawiłą intrygę i magnetyzują fabułą, to w większości są warte obejrzenia ze względu na powalające efekty specjalne. Filmy te często są majstersztykami technicznymi, nominowanymi do Oscarów w takich kategoriach jak montaż, dźwięk, montaż dźwięku, zdjęcia no i oczywiście wspomniane efekty specjalne.

Kadr z filmu „Kingsman: Tajne służby”.

Jednakże ten mój przydługi wstęp prowadzi do komiksowego filmu, który od wszystkich Iron Manów i Avengersów się różni. „Kingsman: Tajne służby” z 2014 roku.

Produkcja traktuje o niezależnych tajnych agentach, którzy stoją na straży sprawiedliwości na całym świecie.

Początkowe ujęcia pokazują nam jak jeden z nowicjuszy świadomie decyduje się na pewną śmierć, by ratować swoich pobratymców. Lata później agent będący świadkiem tego heroicznego czynu, werbuje do organizacji syna owego młodego bohatera. To właśnie niesforny Eggsy będzie musiał uchronić ludzkość od zagłady.

W tej roli 26-letni Taron Egerton. Jego postać jest wprost czarująca i trudno nie zapałać do niego sympatią. Całe szczęście, że znany z roli Wrońskiego z „Anny Kareniny” z Keirą Knightley Aaron Taylor-Johnson odrzucił propozycję wcielenia się w tę rolę.





Doświadczonym opiekunem młodego agenta jest niezrównany Colin Firth, a czarny – nomen omen – charakter to Samuel L. Jackson. U jego boku zobaczymy seksowną Sofię Boutella – jedną z lepszych tancerek świata, którą znamy z teledysków m.in. takich artystów jak Michael Jackson, Madonna, Rihanna czy Matt Pokora. W „The Secret Service” grają też Michael Caine czy Mark Strong.

Nie chcę Wam mówić wiele więcej, bo ten film trzeba zacząć oglądać i z nim popłynąć. Sama wiedziałam tylko, których aktorów mogę się spodziewać na ekranie, ale nie słyszałam nic o jego fabule czy formie.

Kadr z filmu „Kingsman: Tajne służby”.

Czym Kingsmani różnią się od innych ekranizacji komiksów? Zdaje się, że zdradza ich przede wszystkim naiwna, wciąż jednak schematyczna fabuła. Ale całość nie opiera się jedynie na pościgach i wybuchach. Próżno szukać facetów w lateksowych wdziankach i pelerynach albo inteligentnych zbrojach. Tutaj cechą charakterystyczną super bohaterów jest elegancja. Garnitur, krawat, kapelusz, kuloodporna parasolka, zapalniczka będąca granatem, długopis z trucizną, sygnet-paralizator.

Mała próbka. To tak dżentelmeni radzą sobie z typami spod ciemnej gwiazdy:

Postacie nie posługują się wyłącznie okrzykami walki i oklepanymi aforyzmami. Czasem padnie coś mądrego, co sprawia, że film nie stanowi jedynie wartości rozrywkowej. Jednocześnie Kingsmani czarują cudownym humorem.

To mistrzostwo techniczne. Niektóre sceny walki wprost zapierają dech w piersiach. Jest taka jedna, która trwa dobrych kilka minut, a absolutnie nie nuży. Widz chłonie wszystkimi zmysłami każdy detal i zupełnie nie przeszkadza totalny brak realizmu przedstawianego zdarzenia.

Dajcie tylko tej produkcji szansę, zaakceptujcie od razu, że balansuje na granicy realizmu i fantastyki, a zakończycie seans z szerokim uśmiechem na twarzy.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply