Kaskader Davida Leitcha to typowy letni blockbuster, który ma bawić widzów pokaźną liczbą atrakcji. To ekranowy lunapark pełen wybuchów, zabawnych żartów, gwiazd i pretekstowej fabuły. Nie ma potrzeby oszukiwać się w sprawie przeznaczenia tego filmu: to prosta rozrywka dla geeków, którzy – zanurzeni w popkulturze – będą mogli pobawić się w poszukiwanie tropów i wyłapywanie aluzji.

David Leitch (Deadpool, Bullet Train) doskonale czuje hollywodzkie kino rozrywkowe. Wie, że kino atrakcji ma się całkiem dobrze i bez zbędnych ceregieli wykorzystuje znane sztuczki i zagrania, by uczynić z nich centrum opowieści. W końcu za ekranowe wybuchy i fajerwerki odpowiedzialni są ludzie zza kulis. Leitch postanawia oddać im sprawiedliwości i pokazać, że praca kaskadera to nie bułka z masłem. Całość ubiera w ramy kina akcji, komedii kryminalnej z domieszką komedii romantycznej. Ciekawe miszmasz, który nie ma w sobie zbyt wiele treści, ale przecież nie o to w Kaskaderze chodzi. 

Kaskader: kino atrakcji

Fabuła jest banalna. Colt (Ryan Gosling) jest kaskaderem gwiazdora Toma Rydera (Aaron Taylor-Johnson). Z werwą wykonuje najbardziej niebezpieczne ewolucje, a w jego pracy skrzydeł dodaje mu miłość do Jody (Emily Blunt). Pewnego dnia zadanie kaskaderskie nie idzie po myśli ekipy, a Colt odcina się od branży filmowej, by wylizać rany. Po latach wraca na plan, ściągnięty przez producentkę Gail (Hannah Waddingham), żeby wykonać trudne kaskaderskie ewolucje w pierwszym filmie reżyserowanym przez swoją byłą dziewczynę. Wkrótce okazuje się, że to nie tylko praca, a Colt zostaje wciągnięty z kryminalną intrygę przygotowywaną przez Gail i Toma. 

Od początku wszystko jest grubymi nićmi szyte. Colt wpada w tarapaty, ale doskonale wiemy, że wyjdzie z nich bez szwanku ze względu na swoje wybitne umiejętności. To doskonały pretekst, by pokazać kilka filmowych sztuczek. Wokół latają gumowe noże, tłuką się (nie)szklane butelki, a ekran wypełniają liczne eksplozje. Miało dużo się dziać i obietnica została spełniona.

Przeczytaj także: Argylle – tajny szpieg

Ryan Gosling z lekkością wchodzi w powierzoną mu rolę. Colt to człowiek, który nie ma już nic do stracenia. Nie nosi jednak w sobie śladów desperacji. Pewny siebie, zdecydowany i gotowy na wszystko jest uroczym zawadiaką, który bez mrugnięcia okiem idzie w ogień. To on jest zdecydowanym królem tego filmu. Królową, przeciwnie do tego, co mogłoby się wydawać, jest Hannah Waddingham. Choć bywa demonicznie przerysowana, doskonale wygrywa nuty, które otrzymała od reżysera. Niestety najtrudniej uwierzyć w uczucie między Coltem a Jody. Widać, że Blunt i Gosling doskonale się bawią, ale chemii między ich bohaterami nie ma zbyt wiele. Na pewno nie wystarcza jej, by doprowadzić do efektownych fajerwerków. 

Kaskader to pochwała kaskaderów. List miłosny skierowany do X Muzy. Leitch bawi się znanymi motywami i wrzuca do opowiadanej historii dziesiątki filmowych odniesień. Colt nosi kurtkę z “Policjantów z Miami”, produkcja przygotowywana przez Jody niebywale przypomina “Diunę”, finałowe pościgi na pustyni to czysta wariacja na temat “Mad Maxa”. Nie zabrakło odnesień do “Rocky’ego” czy kina Quentina Tarantino. 

Film Leitcha to mieszanka wybuchowa, która daje nam kilka świetnych scen akcji i sporo radości. Kaskader nie jest opowieścią odkrywczą i czasami zbyt mocno trzyma się klisz, ale mimo wszystko to świetne otwarcie sezonu na letnie blockbustery. 

daję 6 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply