– daję 7 łapek!
To film obrzydliwy, zatrważający, okrutny, wstrząsający, na wskroś zły! Nie – to film, który przedstawia ludzi na wskroś złych. Jest skrajny, drastyczny, bezkompromisowy. W pewnych częściach nie daje widzowi ani chwili wytchnienia, boleśnie kłuje kolejnymi przejawami zbydlęcenia.
Reifikacja przedstawiona jest bardzo dobitnie. Wszelkie normy i wartości tracą sens, wszystko jest wywrócone do góry nogami. Podczas seansu raz po raz ma się ochotę zawołać za Różewiczem o ponowne nazwanie rzeczy i pojęć w obliczu totalnego zepsucia świata i upadku człowieka.
Herold (Max Hubacher) przeżywa piekło II wojny światowej. Na froncie, w okopach. Wygląda na delikatnego młodego chłopca, który zupełnie nie nadaje się do wojaczki. Nie waha się długo, kiedy nadarza się okazja do ucieczki przed walką.
Szeregowy znajduje porzucone auto wojskowe, a w nim mundur hitlerowskiego kapitana. Przywdziewa przydługie spodnie i za duże buty. Niespodziewanie podbiega do niego wtedy inny żołnierz. Herold – udając kapitana – łaskawie pozwala Freytagowi (Milan Peschel) do siebie dołączyć i rozpoczyna wielki spektakl.
Spektakularne show jednego aktora trwa nieprzerwanie przez wiele dni. Herold dosłownie i w przenośni wszedł w buty hitlerowskiego dowódcy. Pewnym i stanowczym głosem wydaje rozkazy, odmawia okazania dokumentów, powołuje się na umocowanie samego Führera. Udaje mu się omamić kolejnych wojskowych, nawet tych wysoko postawionych.
Na początku chłopak jest jedynie niewinnym żołdakiem – głodnym i zmęczonym – próbującym uciec od brutalnej rzeczywistości. Może zasługiwać na współczucie widza. Z czasem staje się potworem. Nie sposób znaleźć dla jego zachowania jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Nie skupia się już tylko na ratowaniu własnej skóry, ale też rozkoszuje się zadawaniem cierpienia innym.
„Kapitan” to bolesny film. Czarno-biały obraz prezentuje szereg złych i jeszcze gorszych postaw. Żadnej nadziei, żadnych jasnych elementów. Żadnej delikatności, brak wątpliwości czy miłosierdzia. Nawet piękna Gerda (Britta Hammelstein) ochoczo chwyta za pistolet i z rozkoszą celuje do uciekającego jeńca.
Choć to wszystko już było, choć w szkołach czytamy Herlinga-Grudzińskiego i Borowskiego – to ciągle trudno jest pojąć absurdy, które stanowiły codzienność okropnych czasów wojennych. Tym razem tematem nie jest walka pomiędzy krajami czy eksterminacja nacji – żołnierze wyżynają siebie nawzajem – ale pytanie pozostaje takie samo: skąd bierze się w człowieku taki potencjał okrucieństwa?
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]