Julie Bertuccelli jest francuską reżyserką, która tworzy zarówno filmy dokumentalne, jak i fabularne. Była asystentką Krzysztofa Kieślowskiego, Bertrand Tavernier, Emmanuel Finkiel czy Ritha Panh. Jej filmy były pokazywane w Cannes, a także na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Pamiątki Claire Darling to opowieść o ostatnim dniu życia tytułowej bohaterki. Z reżyserką rozmawiałam o tej produkcji i podejściu do tworzenia.
„Pamiątki Claire Darling” to opowieść o wspomnieniach i odchodzeniu. Co zafascynowała panią w tej historii?
Film powstał na podstawie książki („Faith Bass Darling’s Last Garage Sale” autorstwa Lyndy Rutledge – przyp.red.). Odnalazłam w niej powiazania ze swoim życiem i rodziną, a także miłość do rzeczy. W mojej rodzinie przedmioty są bardzo ważne. Chodzimy na pchle targi, kupujemy sporo rzeczy, które stają się nośnikami pamięci o przeszłości i pozwalają zachować wspomnienia o ludziach z nimi związanymi. Nie chciałam jednak robić wiernej adaptacji, ale sprawić, żeby ta historia stała się bardziej moja. Jestem wdzięczna, że autorka powieści dała mi sporą wolność.
Dom Claire jest wypełniony pięknymi, unikatowymi rzeczami. Jak znalazła pani te wszystkie przedmioty?
Część należy do mnie. Sporo rzeczy jednak skompletowała dla mnie scenografka. Pokazywałam jej zdjęcia domu mojej babci i razem jeździłyśmy po antykwariatach i pchlich targach. Ten dom jest dla mnie bardzo ważnym elementem i byłam szczęśliwa, że mogłam spróbować go odtworzyć.
Co było dla pani najbardziej znaczącą częścią opowieści? Przeszłość i jej związek z teraźniejszością i przyszłością? A może relacja matki z córką?
Wszystkie te elementy były dla mnie istotne. Jednak to związki bohaterki z przeszłością były dla mnie największym wyzwaniem, ponieważ nie zostały napisane w ten sposób w książce. Przeszłość była opowiadana przez narratora, który wyjaśniał wcześniejsze wydarzenia. Musiałam znaleźć odpowiednią formę, aby je przedstawić. Stąd pomysł, że postacie widzą siebie w konkretnych miejscach, co pobudza wyobraźnię. Wspomnienia powracają w najmniej oczekiwanych momentach. To takie krótki flashbackiz naszego życia.
Wiedziała pani od samego początku, że w filmie zagra Catherine Deneuve?
Kiedy pisałam scenariusz, nie wyobrażałam sobie konkretnych aktorek. Jestem bardzo przesądna i obawiałam się, że, jeśli spędzę ponad rok pracy z wizją konkretnej aktorki, a ona się nie zgodzi, będzie mi trudno zmienić swoje myślenie. Catherine Deneuve bardzo szybko zaangażowała się w film. Poczuła duży związek z tą postacią, która posiada bogatą przeszłość.
Czy podobnie było z Chairą Mastroianni?
Myślałam o innych aktorkach. Obawiałam się nieco pracy z córką i matką. Myślałam, że może to być zbyt ciężkie. Ale krok po kroku, zaczynałam wkładać coraz więcej z siebie w ten film, i doszłam do wniosku, że będzie dobrze, jeśli filmowy związek aktorek będzie współbrzmiał z rzeczywistością. Trudno byłoby mi porzucić ten organiczny związek. To dodawało całości dodatkowego wymiaru emocjonalnego.
Czego nauczyła się pani podczas pracy nad dokumentami?
Przystosowywania się do zaskoczeń i czerpania z nich siły w opowiadaniu historii. Czasami może wydarzyć się coś, czego nie napisałam, a jest o wiele lepsze niż scenariusz. Nauczyłam się, by ufać życiu i temu, co nam przynosi. Dokument daje wolność. Nie czuć tak dużego ciśnienia, jak podczas opowiadania fikcji. Dla mnie tworzenie obu tych form jest jak agrokultura i płodozmian. Potrzebuję zmian, by nabierać energii do dalszej pracy.
Pracowała pani z Krzysztofem Kieślowskim. Jaki wpływ miał na panią ten twórca i jak zmienił pani postrzeganie kina?
Bardzo mi pomógł być sobą. Popchnął mnie do tego, by odnaleźć własny sposób opowiadania historii. On rozpoczynał od dokumentów, ja też wybrałam taką drogę. Wiele mnie nauczył, kiedy zdecydowałam próbować swoich sił na różnych polach. To on zachęcał mnie do próbowania. Mówił, że to dobry sposób na eksplorację własnych możliwości i intymności. Współpracowałam z różnymi filmowcami i dzięki nim odkryłam, że nie ma uniwersalnej drogi do tworzenia kina.
Co dla pani jest najważniejsze w kinie?
Człowieczeństwo. Bycie poruszanym. Kino powinno stawiać pytania, na której niekoniecznie musi dawać odpowiedzi. A do tego przenosić w inne miejsca. Sprawiać, że ludzie spojrzą inaczej na różne sprawy i być może zmienią zdanie w różnych kwestiach. Dla mnie, jako twórcy, kino jest miejscem eksperymentowania. Filmy są częścią mnie, to nie jest tylko praca. Sztuka jest dla mnie najważniejszą rzeczą. W sztuce nie istnieje jedna prawda. To sposób wyrażania własnej duszy.
W filmie widzimy ostatni dzień z życia Claire. Czy myślała pani kiedyś o swoim ostatnim dniu? Jakby on wyglądał?
Zadawałam sobie to pytanie cały czas podczas pracy nad filmem i nie znalazłam na nie odpowiedzi. Gdybym wiedziała, że ten dzień jest moim ostatnim, chciałaby powiedzieć parę rzeczy moim bliskim, porozmawiać, a nie tak po prostu nagle zniknąć.