Guy Ritchie stracił zadziorność i humorystycznego pazura. Jeden gniewny człowiek to poprawne i wciągające kino zemsty. Wciąga, bawi się osią czasu, podrzuca tropy, ale nie jest do końca filmem spełnionym. Po brytyjskim reżyserze spodziewamy się większej dozy ironii i puszczania oka do widza.
Przeczytaj także: Kobieta w oknie
H. (Jason Statham) zdecydowanie jest mężczyzną z przeszłością. Poznajemy go, kiedy zatrudnia się w firmie odpowiedzialnej za przewożenie ogromnych kwot pieniędzy w gotówce. Sprawia wrażenie niepozornego. Małomówny i zdystansowany sztukę obserwacji opanował do perfekcji. To tylko kwestia czasu, aż wszyscy przekonają się, że posiada o wiele większe zdolności do pracy pod presją i w trudnych warunkach, niż można by przypuszczać po miernych wynikach szkolenia. H. wie, jak zaskakiwać. Skutecznie wkrada się w łaski swoich szefów, a my tylko możemy się domyślać, że ta praca to tylko środek do osiągnięcia nieznanego nam celu.
Ritchie portretuje gniewnego człowieka, który chce wymierzać sprawiedliwość za odniesione w przeszłości krzywdy. By dokonać zemsty, nie cofnie się przed niczym. Cierpliwie wyciąga wnioski i zbiera informacje, a my z każdym jego kolejnym krokiem przekonujemy się, że jest niezniszczalny. Statham specjalizuje się w rolach silnych mężczyzn, którzy biegle władają bronią i nie boją się użycia siły. Surowy wyraz twarzy i powściągliwa emocjonalność sprawiają wrażenie obcowania z nadczłowiekiem, ale aktorowi udaje się znaleźć kilka interesujących pęknięć w swojej postaci.
Przeczytaj także: Obiecująca. Młoda. Kobieta
Jeden gniewny człowiek opowiada historię z różnych punktów widzenia. Ritchie dzieli całość na cztery rozdziały i z każdym kolejnym przybliża nas do poznania prawdy o samym H. i jego motywacji. Skacze w czasie, pokazuje nowe powiązania i rozwikłuje początkową intrygę. Całość nie jest szczególnie skomplikowana, ale potrafi trzymać w napięciu. Szkoda tylko, że zabrakło lekkości i humoru, do których przyzwyczaił nas brytyjski reżyser.
Pomimo tego, że Ritchie w Jeden gniewny człowiek nie jest w swojej najlepszej formie, trzeba przyznać, że wciąż ma niezłe ucho. Wybrane utwory świetnie komentują wydarzenia rozgrywające się na ekranie, często stanowiąc kontrapunkt do konkretnych scen. Co więcej zazwyczaj ociekająca słońcem Kalifornia, zyskuje bardziej ponury wymiar. Tu nie ma miejsca na ciepło i radosną atmosferę. Ten film to poprawnie skrojony thriller, który zaprasza nas do brudnego świata wielkich pieniędzy i brutalnej zemsty.
daję 6 łapek!