Gangsterska epopeja w pełnej krasie. Pochwała niezłomności i charakteru jednego z największych gangsterów w historii Polski. Nikodem „Nikoś” Skotarczak (Tomasz Włosok) wychowany w PRLu w trójmiejskiej dżungli przemytniczej od zawsze chciał żyć jak tygrys – z pazurem i bez zahamowani. Maciej Kawulski w Jak pokochałam gangstera ma wielkie ambicje opowiedzenia jego życia, ale ugina się pod ich ciężarem.
Przeczytaj także: Underdog
Ten film to barwny teledysk wypełniony kolorowymi postaciami, ale też męczący maraton, w którym nie zawsze chce się biec. Reżyser Jak zostałem gangsterem. Prawdziwa historia zdecydował się stworzyć trzygodzinny monument, który ciężarem opowieści miał przypominać produkcje Martina Scorsese. I choć pomysł był dobry, o wprowadzenia go w życie zabrakło stanowczości i artystycznej niezłomności, by podejmować trudne decyzje. Wobec tego powstał obraz letni, wypełniony jednowymiarowymi postaciami, które odgryzają swój własny ogon, podążając za rozwleczoną akcją. Brak tu fabularnego mięsa, a całość wypełniona jest fajerwerkami, które odwracają uwagę od sedna. Mamy tu banalną metaforykę, łamanie czwartej ściany i świetnie (ale momentami chaotycznie dobraną muzykę). Pewnie wszystko byłoby dobrze, gdyby Mateusz Rakowicz w Najmro. Kocha, kradnie, szanuje nie doprowadził zabawy formą do mistrzostwa. Z lekkością i puszczeniem oka do widza pokazywał, że pewne postaci można filtrować przez popkulturowe klisze i opowiadać przy tym zajmującą opowieść o ambicji, przyjaźni i budowaniu własnego imperium. Kawulski w tej kwestii łapie zadyszkę i monotonnie odgrywa zgrane motywy.
Jak pokochałam gangstera jest bowiem opowieścią o wspinaczce po drabinie sukcesu w Polsce w czasach PRL-u. Nikoś z niesamowitą pewnością siebie i sprytem wkracza na arenę przestępczego półświatka. Z determinacją pnie się w hierarchii, pokazując, że nie straszne są mu konkurencja czy ścigająca go policja. Z uśmiechem na twarzy bryluje na bankietach, zdobywa tytuły i staje się ulubieńcem tłumów. Igrający z losem, nie zawsze uruchamia w sobie instynkt samozachowawczy i znajduje się w centrum gangsterskiej zawieruchy przełomu wieków. Kawulski przedstawia jego życie oczami kobiet, czyniąc narratorką tajemniczą kobietę, która dzieli się swoją widzą z dziennikarzem. Szkoda tylko, że nie tej historii przybrana perspektywa jest mało kobieca, a reżyser nie ucieka od gloryfikacji przemocy i łamania prawa.
Przeczytaj także: Najmro. Kocha, kradnie, szanuje
Temu filmowi można wiele zarzucić, ale to aktorzy ratują sytuację. Tomasz Włosok niesie fabułę na swoich barkach. Swoją charyzmą przysłania fabularne niedociągnięcia. Świetnie partnerują mu Agnieszka Grochowska, Dawid Ogrodnik, Janusz Chabior, Magdalena Lamparska czy Julia Wieniawa. Nieco gorzej wypada Sebastian Fabijański, który wyrasta nam na specjalistę od bohaterów z rysem psychopatycznym. Puszczony jednak bez żadnej kontroli, szarżuje, przez co zdaje się, że gra we własnej historii.
Maciej Kawulski podejmuje ciekawe próby kina gatunkowego. Widać, że inspiruje się Scorsese czy produkcjami Guy’a Ritchie, ale rozciągając Jak pokochałam gangstera do niebotycznych rozmiarów, nie zawsze potrafi utrzymać uwagę widza. Raz pędzi, innym razem zbyt mocno zwalnia tempa. W tym chaosie chęci i ambicji można się zgubić. Ten film to niespełnione oczekiwania, ogromny potencjał i niewykorzystane szanse. Mogło być o wiele lepiej, a wyszło przeciętnie i nużąco.
daję 4 łapki!