Samotna wyprawa w góry stanie się dla Pam Bales (Naomi Watts) drogą pełną wyzwań, ale lepszego zrozumienia siebie. Małgorzata Szumowska w Infinite Storm opowiada o nieprzepracowanych traumach, walce o każdy krok i spotkaniach, które wpływają na nasze życie. Choć całość ubrana jest w gatunkowe ramy, reżyserce udaje się zostawić swoje autorskie ślady. 

Szumowska od zawsze w swoich filmach interesuje się drugim człowiekiem. Przygląda się jego relacjom z otoczeniem, opowiada o jego lękach, bolączkach i przeszłości, która nieraz boleśnie rezonuje z teraźniejszością. W 33 scenach z życia rozliczała się z własnym bólem po stracie rodziców, tu również przygląda się relacji z trudnymi emocjami, ale opowiada o nich przez fizyczne zmagania. Infinite Storm w ten sposób staje się nie tylko wyczerpującą wędrówką przez zimową zawieję w wysokich górach, ale opowiada o zmaganiach z życiowymi burzami.

Przeczytaj także: Twarz

Pam jest ratowniczką górską. Natura jest jej azylem i ucieczką od trudnej codzienności. Kiedy pewnego dnia wyrusza na szczyt Góry Waszyngton, nie spodziewa się, że w najtrudniejszym dla niej dniu, będzie musiała odłożyć swoje cierpienie na bok i rozpocząć heroiczną walkę o życie obcego człowieka. Wspinając się, zauważy ślady turysty, a wkrótce zobaczy skrajnie wyziębionego mężczyznę, który rozpoczął swą wyprawę kompletnie nieprzygotowany. Pogoda nie będzie im sprzyjać, okrutny wiatr zasłania drogę, a przeraźliwe zimno odbiera resztki sił. To prawdziwa walka o ludzkie życie.

Małgorzata Szumowska dobrze buduje napięcie i grozę sytuacji. Dzięki zdjęciom Michała Englerta możemy poczuć chłód Gór Białych i okrutny wiatr, który wpycha płatki śniegu w zmarznięte usta. Twórcy budują atmosferę na zbliżeniach, przyglądają się zmęczonym twarzom, ale w odpowiednich momentach dają złapać oddech, pokazując ogrom niesprzyjającej natury. Patrzymy na sprawnie zrealizowany dreszczowiec, który nie angażuje w opowiadaną historię zbędnych słów. Fabuła opiera się na lekkich niedopowiedzeniach. To w subtelnych obrazach, kiedy kamera przygląda się Pam gdzieś z boku, tkwi prawdziwa moc. Szkoda, że w finale mamy do czynienia z hollywoodzkimi skrótami i małym melodramatem.

Przeczytaj także: Śniegu już nigdy nie będzie

Jednak Infinite Storm staje się naprawdę zajmującą produkcją za sprawą Naomi Watts. Jej zmęczona twarz i wyraziste oczy, które niosą w sobie nieokreślony smutek doskonale rezonują z opowiadaną historią. Aktorka jest zdeterminowana, pełna siły i uporu, ale też nie popada w zbyt emocjonalne tony. Jej Pam to heroina, która pomoc nieznajomemu, przez siebie nazwanemu John (Billy Howle), zamienia w misję odkupienia swoich przeszłych win. Na szczęście całość daleka jest patosu, choć finałowe dookreślenie bohaterów nieco psuje efekt całości.

Ten film pokazuje, że Szumowska jest naprawdę sprawną reżyserką. Świetnie prowadzi aktorów, a artystyczny duet z Michałem Englertem staje się gwarantem wizualnej jakości. Infinite Storm pokazuje, jak zdobywa się szczyty człowieczeństwa i ludzkiej wrażliwości. Opowieść o bohaterce codzienności, która po prostu zrobiła to, co do niej należy. 

daję 6 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply