– daję 4 łapki!

Francuskojęzyczny dramat nie dostarczy nam wielu wrażeń. Akcji w nim jak na lekarstwo, ale sprowokuje kilka refleksji.

Kadr z filmu „Historia pewnego życia”.

Guy de Maupassant napisał „Historię pewnego życia” pod koniec XIX wieku. Właśnie w tym stuleciu osadził akcję swojej powieści. Rzecz dzieje się we Francji. Młoda Jeanne pobierała nauki w klasztorze w Rouen. Mając siedemnaście lat wraca do rodzinnej posiadłości. W tym momencie otwiera się filmowa adaptacja książki.

Baron Simon-Jacques Le Perthuis des Vauds wraz z małżonką baronową Adélaïde Le Perthuis des Vauds postanowili wydać swoją córkę za wicehrabię Juliena de Lamare. Jeanne zauważa, że mężczyzna cechuje się nienagannymi manierami, jest czuły i czarujący. Dziewczyna cieszy się na myśl o małżeństwie.

Pierwsze rozczarowanie przynosi już noc poślubna. Choć Jeanne (Judith Chemla) jeszcze długo jest naiwnie zakochana i wpatruje się w męża maślanymi oczami, nie odstępując go na krok niczym wierny pies – to w końcu przyjdzie jej stawić czoła bolesnej prawdzie.

Kadr z filmu „Historia pewnego życia”.

Pożycie małżeńskie państwa de Lamare malowane jest coraz ciemniejszymi barwami. Wicehrabi zbyt często zdarza się podnosić głos na żonę. Raz po raz doprowadza ją do płaczu. Zarzuca jej niegospodarność, zabrania używania świec i palenia w kominku. Pozostawia samotną na długie godziny, które spędza na licznych podróżach. Neguje autorytet jej ukochanych rodziców, a w końcu okazuje się, że także nie dochowuje jej wierności.

Jeanne darzy męża bezwarunkową miłością. Wybacza mu wszelkie przewinienia i postanawia za wszelką cenę chronić rodzinę. Choć można zarzucić jej słabość i marionetkowość, w rzeczywistości wykazuje się dużą siłą wobec spadających na nią licznych nieszczęść.

Kadr z filmu „Historia pewnego życia”.

„Historia pewnego życia” jest zbyt wolna i niewyrazista nawet jak na europejski melodramat. Gra długimi niestabilnymi ujęciami, usypia szumem drzew otaczających upadające posiadłości. Nie budzi pozytywnych uczuć – przedstawianych bohaterów nie lubimy bądź jest nam ich żal. Wartości książki nie udało się przenieść na ekran. Intryguje jednak finalne zdanie: „Życie nie jest nigdy ani tak dobre, ani tak złe jak myślimy”.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply