-daję 6 łapek!

Kiedy patrzy się na film Harriet, zdarzają się momenty pełne niedowierzania. Kasi Lemmons do biograficznej opowieści wprowadza metafizyczne elementy, przez historia życia Harriet Tubman wydaje się niewiarygodna. Dopiero finałowe napisy pozwalają uwierzyć, że właśnie mieliśmy okazję zapoznać się z losami niebywałej kobiety, która tuż przed wojną secesyjną walczyła o wolność dla niewolników. Szkoda, że tak interesujący materiał nie dostaje należytej oprawy, ale chwała, że w ogóle został podjęty.

Przeczytaj także: Upadek Grace

Harriet (Cynthia Erivo) urodziła się, wychowała i żyje w niewoli na południu Stanów Zjednoczonych. Cała jej rodzina należy do jednego właściciela. I choć nie zna innego życia, od zawsze pragnęła wolności. Jest świadkiem zachodzących zmian, a jej mąż jest wolny i wykonuje pracę, za którą otrzymuje wynagrodzenie. Oboje pragną założyć rodzinę i wieść spokojne życie. Ich świat legnie w gruzach, kiedy właściciel Harriet postanawia ją sprzedać za jej marzenia o wolności. Kobieta podejmuje decyzję – ucieczka. Samotnie przemierza setki kilometrów i trafia do Pensylwanii. Jednak codzienność bez rodziny nie daje szczęścia. Harriet wraca po najbliższych.

Przeczytaj także: Szczygieł

Lemmons przedstawia portret niesamowitej kobiety. Jej postawa wzbudza podziw i zaskoczenie. Aż trudno uwierzyć w taką odwagę, oddanie i siłę. Harriet była zwiadowcą w armii Unii podczas wojny secesyjnej i pierwszą kobietą-przywódcą tej wojny. Cynthia Erivo buduje ciekawą postać, która trochę tonie w mieliznach scenariusza. Wydarzenia rzeczywiste przeplatają się z krótkimi wizyjnymi scenami, które – przy moim sceptycznym podejściu – wywołują mieszane uczucia. Zresztą całość jest dość poprawnie skonstruowaną opowieścią o superbohaterce z lekką nutką hagiograficzną. Zabrakło mi większego zakorzenienia w rzeczywistości, a skrótowość scenariusza odbiera nieco z zasług Harriet. 

Amerykańska produkcja zanurza się w schematach. Lemmons jest bardzo poprawna i nieco zbyt uduchowiona. Harriet porusza ważny temat, choć już wielokrotnie przepracowywany przez filmowców. Wydaje mi się, że amerykańska reżyserka nie trafiła w dobry czas. Po Zniewolony. 12 years of slave czy Narodzinach narodu ten film wygląda wyjątkowo przeciętnie. Szkoda, bo postać, o której opowiada, zdaje się być niesamowicie intrygująca. 

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply