Kolejne odcinku Gypsy rozwiały wszelkie wątpliwości, które piętrzyły się w połowie serii – to nie jest udana produkcja. Serial Lisy Rubin nie przynosi wypieków oczekiwania na binge watching. Po zakończeniu pozostawia mętlik w głowie pełen pytań, na które nie znajdzie się odpowiedzi. To nieefektowna opowieść o narcystycznej terapeutce, czerpiącej przyjemność z manipulowania ludźmi. Tajemnice nie zostają rozwiązane, a działania bohaterów już dawno przestały być racjonalnie wytłumaczalne.
Gypsy – zaspokoić ego
Jean (Naomi Watts) nadal brnie w zakazane relacje z bliskimi swoich pacjentów, pogwałcające wszelkie prawa etyki i profesjonalizmu. Dowiadujemy się, że podobne przekraczanie granic zdarzyło się wcześniej, ale sprytnej pani psycholog udało się wytłumaczyć sytuację na swoją korzyść, wymuszając sądowy zakaz zbliżania się wobec jednej z pacjentek. Przestajemy się dziwić zachowaniu Jean, ale wciąż oczekujemy jakiejś analizy, spojrzenia w przeszłość i wskazówek, które pomogłoby ją zrozumieć. Nic z tych rzeczy. W Gypsy przecież nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale wciąż go gonić. Tak więc relacja z Sidney (Sophie Cookson) jest burzliwym eksperymentem, Rebecca staje się odzwierciedleniem trudnej relacji Jean z matką, a Alison daje przestrzeń na naprawienie przeszłych błędów (których i tak nie poznamy).
O ile twórcy z całym zaangażowaniem skupiają się na postaci Watts – enigmatyczność w drugiej połowie serii odbiera jej seksapilu i uroku, a zaczyna irytować – na drugim planie dzieją się ciekawe, acz nieco naiwne rzeczy. Aż trudno uwierzyć w wyidealizowaną sylwetkę Michaela (dobry Billy Crudup), który, wodzony na pokuszenie przez swoją asystentkę, staje na straży moralności i wierności. Jakim cudem nie zauważa, że Alexis (Melanie Liburd) jest w nim zadurzona po uszy i z radością zaprasza ją na drinki? Inteligentny i sympatyczny mężczyzna, choć ostatecznie wykazuje się instynktem samozachowawczym, rozczarowuje brakiem logicznego myślenia i przymykaniem oczu na ewidentne kłamstwa żony.
W drugiej połowie serii pojawia się coraz więcej luk i niewyjaśnionych spraw, które nie otrzymają rozwiązania w finale. Po co Jean mieszkanie na Manhattanie? Co stało się z ojcem Sidney? I dlaczego Jean jest tak zła w utrzymywaniu sekretów? Na te pytania nie ma odpowiedzi. Ostatecznie Gypsy okazuje się serialem o fatalnej terapeutce, która swoją pracą zaspokaja rozbuchane ego. Zbyt angażuje się w pacjentów i zdradza męża – zero wymówek i usprawiedliwień, tylko czyste samolubne działanie.
Netflix przyzwyczaił nas do serialu, które wciągają od samego początku i gwarantują twist za twistem. W końcu Kevin Spacey w House of cards rozpocząć nieprzerwany ciąg zaskoczeń i zachwytów, a czternastka genialnych kobiet w GLOW przyciąga energią i duchem pracy zespołowej. Watts stworzyła antypatyczną postać, która troszczy się tylko o siebie i swoje samopoczucie i trudno odnaleźć większy sens w jej działaniu. Nadeszło netfliksowe rozczarowanie.
Podsumowanie sezonu: – 5 łapek!