Uwaga spoilery!
Na taką Grę o tron czekałam. W końcu cały odcinek spełnił moje oczekiwania. Walka z Nocnym Królem zakończyła się zwycięstwem, bohaterowie dostają czas, by świętować. I choć na ich plecach czuć oddech zdeterminowanej Cersei, każdy ma przestrzeń, by przemyśleć i przewartościować swoje postawy. W tym odcinku widzimy, że to sezon silnych kobiet, które nie zawahają się sięgnąć po swoje. Wracamy do tego, na czym polegał i był budowany serial – knucia, spiskowania i zyskiwania sprzymierzeńców.
Gra o tron – pożegnanie bohaterów
Twórcy Gry o tron potrafią doskonale budować nastrój i atmosferę. Muzyka już od pierwszej minuty odgrywa kluczową rolę, kiedy ciała bohaterów walczących z armią nieumarłych spoczywają na stosach żałobnych. Zwycięzcy wojny żegnają swoich najbliższych. To scena pełna emocji, która prowadzi do erupcji radości. Wspólne biesiadowanie może wydawać się dla niektórych zwykłym zapychaczem, jednak to doskonała okazja, by poprzestawiać trochę pionków na mapie sprzymierzeńców, zyskać uznanie i domknąć kilka niedokończonych wątków. W końcu Gra o tron to przede wszystkim ludzkie relacje, hektolitry wina i erotyczne napięcie.
Gra o tron – biesiada politycznych machinacji
Antypatia między Sansą i Dany przybiera na sile. Królowa i lady Winterfell wciąż są silnymi liderkami i żadna z nich nie zamierza ustąpić ze swojego stanowiska. Dla Sansy Północ jest najważniejsza i ma świadomość, że lud pozostanie jej wierny. Mianowanie Gendry’ego na lorda i przypomnienie mu o jego pochodzeniu jest doskonałym posunięciem. Dany pokazuje, że potrafi wykorzystywać ludzkie słabości i otwarcie pokazuje, kto posiada władzę. W ten kontekście jej rozmowa z Jonem jest niezwykle ważna. Daenerys z powodzeniem uświadamia mu, że tak naprawdę nikt nie dba o to, czego on pragnie. Dany posiada władzę, pragnie zasiąść na tronie i zamierza tego dokonać na własnych warunkach.
Gra o tron – love is in the air
Cieszy fakt domknięcia wątku miłosnego trójkąta pomiędzy Brienne, Jaimiem i Tormundem. Wszyscy, którzy kibicowali rudowłosemu zawadiace będą rozczarowani, ale dla mnie to rozwiązanie jest jedynym możliwym. Połączenie Lannistera z Brienne wynika z ich wspólnej przeszłości. Tormund był pociesznym klownem, podczas gdy Jaimie to mężczyzna pełen tajemnic i sprzeczności. Cudownie jest zobaczyć dziecięcą radość na twarzy świeżo upieczonego rycerza, który zyskuje przestrzeń, by w pełni wykorzystać swoją kobiecość.
Gra o tron – siła Starków
W tym odcinku najbardziej irytującą postacią dla mnie pozostaje niezdecydowany Jon Snow, który miota się między Dany, rodzeństwem i własnymi powinnościami. Zakochany po uszy, wierny swojemu ludowi i pod presją Starków gubi się i nie potrafi podejmować żadnych odważnych decyzji. Nieustannie pozostaje bierny, nawet Bran musi wyjawić za niego prawdę o jego pochodzeniu. A już sama prośba skierowana do Sansy i Aryi, by przysięgły milczenie wydaje się dziecinna. Mam nadzieję, że Sansa dobrze wykorzysta posiadaną wiedzę w swoich politycznych machinacjach.
Gra o tron – Cersei wkracza do akcji
W końcu docieramy do Królewskiej Przystani. Cersei doczekała się swojego momentu i od razu daje pokaz siły. Pojawienie się floty Greyjoya i niespodziewany atak pokazuje tylko pewną naiwność Daenerys, która do tej pory nie doceniała siły przeciwnika. Kusze wystrzelają w powietrze, ginie kolejny smok, a flota dowodzona przez Szarego Robaka zostaje zatopiona. Cersei pokazuje, że nie zatrzyma się przed niczym, a jej zagrania nie będą czyste – szczególnie, że do swoich machinacji wykorzystuje porwaną Missandei. Bezwzględna i szalona królowa ma kilka asów w rękawie i już nie mogę się doczekać, aż je pokaże. Jedno jest pewne – Cersei potrafi doskonale manipulować ludźmi, jest okrutna i nie cofnie się przed niczym. Nieudane negocjacje Tyriona pokazują tylko, że skończył się czas na rozmowy, trzeba przejść do działania.
Ten odcinek pełen jest rozmów o przyszłości. Tyrion z Varysem przypominają, że tak naprawdę wiele zależy od zawieranych układów, a ich wspólne spiskowanie może mnożyć pytania. Gra o tron zawsze zachwycała psychologią postaci, ich interakcjami i zaskakującymi zachowaniami. Dla mnie to są najważniejsze elementy serialu, a nie efektowne bitwy. W czwartym odcinku wiele rozgrywa się między słowami, w oparciu o spojrzenia czy wymowne milczenie. Ostatnia scena pokazuje, że zmiany zachodzą w głowie i nie potrzeba ogromnych środków, by wywołać ogromne emocje. Nadchodzi czas potężnej, kobiecej konfrontacji. Kto wyjdzie zwycięsko z tej bitwy? Mam nadzieję, że czeka nas wiele zaskoczeń.