Taką Grę o tron chcę oglądać. Takich emocji chcę doświadczać, kiedy z nerwów i napięcia ledwo oddycham. Tak epickich i monumentalnych scen potrzebuję. W końcu dostaliśmy to, czego oczekuje się po serialu HBO: doskonałego zawieszenia akcji, napięcia godnego kina akcji i perfekcyjnej inscenizacji walki. Smoki wkroczyły do akcji, armia Cersei zapłonęła. Widzimy, że z Daenerys nie ma żartów, a  niepowodzenia przerodziły się w gniew i żądzę zemsty.

Gra o tron

Gra o tron

Po początkowych sekwencjach czwartego odcinka mogliśmy się spodziewać powolnego opowiadania o zjednoczeniu rodziny, wspólnych chwilach i przygotowaniach do walki z armią umarłych. Jon Snow coraz bardziej próbuje zrozumieć koncepcję władzy wyznawaną przez Matkę Smoków. Uczy się jej sposoby myślenia, dowiaduje się o silne bycia królową wybraną przez ludzi, którym zwróciła wolność. Widzi też, że jest nieugięta w swoich postanowieniach i jeśli będzie wciąż oczekiwał jej pomocy, zostanie zmuszony do ugięcia kolan. Ich relacja coraz bardziej się zacieśnia, a Tyrion traci zaufanie. Jest w końcu Lannisterem – czy można mu wierzyć w walce przeciw własnej rodzinie?

Aryia wraca do Winterfell. Po wieloletniej tułaczce dociera do domu, gdzie nie panuje już dawny porządek, a większość znanych jej mistrzów nie żyje. Lady Stark wita ją z radością, ale też trudno oczekiwać jakiś wielkich płomiennych emocji. Zjednoczenie Starków jest dopełnieniem i domknięciem długiego wątku i przynosi raczej ulgę, niż radość czy zaskoczenie. Coraz bardziej zaczyna denerwować Bran, uderzający w podniosłe tony „wiem więcej niż wam się wydaje”. Zapatrzony w dal, ciągle nieobecny i nachalnie uduchowiony spokojnie czeka na rozwinięcie swojego wątku. To Aryia błyszczy w Winterfell, pokazując jak bardzo dorosła i stała się sprawna. Dzięki doświadczeniu i praktyce jest w stanie pokonać Brienne na miecze.



Lannisterowie spłacają własne długi. Zadowoleni po zdobyciu Wysogrodu, z pełnymi sakwami i wozami wypełnionymi po brzegi złotem pragną powrócić do domu. Pozbawiają wroga zapasów, planują długofalową strategię, nie spodziewając się, że los może się obrócić przeciwko nim. Daenerys w końcu wsiada na smoka i sieje spustoszenie. Płomień pochłania armię Jaimiego, a jego pewność siebie topnieje z niedowierzania. Fenomenalni przedstawiona wielka bitwa zapiera dech w piersi. Zżyliśmy się na tyle z bohaterami, że trudno opowiedzieć się po jednej ze stron. Matka Smoków zyskała przewagę, ale staje się przez to coraz bardziej bezwzględna. Jaimie walczy dla swojej siostry, ale coraz bardziej to nie jest jego wojna. Desperacja i przerażenie prowadzą go do zdecydowanego kroku. Czy pójdzie na dno?

Gra o tron

Gra o tron

Twórcy Gry o tron potrafią wzbudzać skrajne emocje. Zakończenie tego odcinka pozostawia nas na kolejny tydzień w niepewności i nadziei, że Jaimie przetrwa i wciąż będzie walczył u boku swojej siostry. W końcu udało zachować się równowagę między narracyjną precyzją a wizualnym przepychem, w którym bitewny kurz pięknie tańczy na wietrze. Przechodzimy do konkretów!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply