Gloria Bell to przeniesienie na amerykański grunt chilijskiej opowieści o wyrywającej się schematom rozwiedzionej matce dwójki dzieci – Glorii. Sebastian Lelio niewiele zmienia w swojej filmowej historii, dzięki czemu – jeszcze dobitniej – uwypukla jej uniwersalny aspekt. To film o niezależności, dojrzałości i kobiecości, która nie pozwala wepchnąć się w patriarchalne oczekiwania.
Sebastian Lelio uwielbia swoje kobiece bohaterki. Z czułością przygląda się ich zmaganiom z rzeczywistością, stawianiu pierwszych kroków na nowych terytoriach i przełamywaniu własnych słabości. Gloria (Julianne Moore) jest samodzielna, niezależna i bynajmniej nie chce być samotna. Choć jedynym towarzyszem jest – nieproszony – kot sąsiada, a dzieci już dawno przestały potrzebować matczynej troski, ona nie poddaje się w staraniach o szczęśliwe chwile w otoczeniu najbliższych ludzi. Bywa zabawna, nieporadna, ale dumna w pokonywaniu barier.
Julianne Moore tworzy subtelny portret kobiety, która jest gotowa podejmować ryzyko. Kiedy podczas jednej z potańcówek poznaje Arnolda (John Turturro), daje się ponieść romansowi. Zakochana przeżywa szczęśliwe wzloty. Niestety szybko wychodzi na jaw, że rozwiedziony mężczyzna wciąż jest uzależniony od swojej rodziny i nie potrafi tak łatwo wyplątać się z toksycznej relacji z córkami. I choć Gloria, co chwilę daje mu drugie szanse, będzie musiała zawalczyć o siebie i własne szczęście.
Ten pełen życia, muzyki i barwnych kolorów portret kobiety w „pewnym wieku” jest projektem stworzonym dla Julianne Moore. Amerykańska aktorka równie skuteczne jak Paulina Garcia odmalowuje wszystkie odcienie osobowości Glorii. Skupiona w małych gestach i spojrzeniach tworzy kompletny obraz dojrzałej kobiety w relacji z mężczyzną, byłym mężem, dziećmi i współpracownikami. Lelio nie potrzebuje wielkich słów, wybuchowych sytuacji, by opowiadać proste, ale wzruszające historie.
Można zastanawiać się, dlaczego w tak krótkim czasie od powstania Glorii pojawił się remake. Nie chcę rozwodzić się nad sensem odtworzenia tej samej historii na gruncie amerykańskim. Na szczęście Lelio udało uniknąć się drogi Funny Games Michaela Hanekego i zachować te same elementy, które urzekały w pierwowzorze. Gloria Bell tętni życiem, Moore gra jedną z ciekawszych ról w swojej karierze, a to wszystko w rytmach disco.
Po obejrzeniu Glorii Bell chce się śpiewać i tańczyć. Smakować życia i, jak główna bohaterka, zawalczyć o swoje szczęście. Chilijski reżyser nie eksperymentuje z formą, dodaje kilka nowych scen i zmienia znaczenie niektórych postaci, ale pozostaje wierny wymowie swojego filmu z 2013 roku. Gloria wciąż tańczy i czerpie z życia pełnymi garściami.