– daję 6 łapek!

Pamiętacie Ice Bucket Challange? Akcja, która z prędkością błyskawicy rozeszła się po całym świecie, miała na celu zwiększenie świadomości na temat stwardnienia zanikowego bocznego. Coraz więcej osób wie, czym jest ta choroba i jakie wywołuje efekty – choćby za sprawą Stephena Hawkinga i jego biograficznego filmu Teoria wszystkiego Jamesa Marsha – Clay Tweel postanowił odjąć jej filmowego glamouru i pokazać codzienne ludzkie zmaganie. Choć Gleason jest produkcją dość komercyjną, obliczoną na łzy wzruszeń i poruszeń, doskonałą broszurą o fundacji Team Gleason, staję się intensywnym przeżyciem, któremu warto sprostać.

Gleason

Gleason

Gleason – ALS Challenge!

Mam problem z filmami dokumentalnymi przedstawiającymi zmaganie z chorobą. Wchodzimy z butami w intymne momenty, przekraczamy granice. Stajemy się nieco nachalnymi wojerystami, którzy nie odwracają wzroku, kiedy emocje wyrzucane są na zewnątrz bez żadnej powłoki ochronnej. Tweel ma tego świadomość, opowiadając o ikonie Nowego Orealnu – futboliście Stevie Gleasonie, który zachorował na ALS (stwardnienie zanikowe boczne). Towarzyszy mu z kamerą przez lata. Przygląda się, jak z silnego mężczyzny, Gleason staje się kompletnie zależną i bezradną osobą. Emocjonalnie szarpie widza, nie daje chwili wytchnienia, przeprowadzając przez huśtawkę nastroi od rozpaczy po czerpanie radości z chwili.

Gleason

Gleason

Gleason rozpoczyna się od postanowienia mężczyzny o tworzeniu wideo dzienników dla swojego nienarodzonego potomka. Steve ma świadomość, że zanim Rivers dorośnie i będzie gotowy na prowadzenia rozmów i czerpania wiedzy od swojego ojca, ten może nie być zdolny do komunikacji. Tweel stara się zrównoważyć personalny przekaz z obserwacją codzienności. Pokazuje, że, choć sama choroba jest wyrokiem, można starać się, jak najdłużej prowadzić dawne – normalne – życie. Tym bardziej, że Steve był na jego progu – ożenił się z Michel i spodziewał się potomka.

Tweel stara się meandrować między emocjami, faktami, fundacją i rodzinnymi relacjami. Nie do końca udaje mu się te wszystkie elementy zrównoważyć. Przykłada soczewkę do Steve’a, który walczy o naprawienie relacji z ojcem, o szczęście z Michel i bycie dobrym ojcem dla Riversa. Widzimy mężczyznę, który dla tysięcy ludzi był bohaterem, wygrywając mecze, a teraz nie może samodzielnie zjeść czy skorzystać z toalety. Patrzymy na jego walkę z bólem i emocjami, a gdzieś z boku całej tej sytuacji znajduje się kobieta – Michel. To ona jest niekwestionowaną bohaterką, kiedy z dzieckiem na rękach stawia czoła codzienności – troszczy się o wszystkich, zapominając o sobie.

Gleason

Gleason

Gleason opowiada o godności, radości życia i mądrości, którą można czerpać z doświadczenia. Tweel pokazuje ciepłych i inteligentnych ludzi, którzy zachwycają oddaniem i pokorą. Trudno oceniać produkcję, w której pojawia się tak duży fragment czyjegoś życia. Ciężko oderwać się od rozdygotanych emocji, które towarzyszą seansowi. I choć można oczekiwać większej atencji wobec Michel czy rozważniejszego rozłożenia akcentów, Gleason pozostaje niezwykle humanistycznym przeżyciem i duchową wędrówką. Tweel pokazuje, że we wszystkim tkwi sens.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply