Kto spodziewał się, że Agnieszka Smoczyńska sięgnie po temat tak przyziemny jak pamięć? Reżyserka we współpracy z Gabrielą Muskałą opowiada o pamiętaniu i zapominaniu, odkochiwaniu, lęku i rodzeniu się na nowo. Fuga to skromne, skondensowane kino głębokich emocji, w którym nie liczą się fajerwerki. Po rozbuchanych Córkach dancingu pojawiła się skandynawska powściągliwość, monochromatyczne barwy i celebracja ciszy.
W odmętach niepamięci
Alicja (Gabriela Muskała) wyłania się z tunelu. Pojawia się znikąd. Nie wie, kim jest i co się z nią działo przez ostatnie dwa lata. Cierpi na fugę dysocjacyjną, a jej dotychczasowe życie zniknęło w odmętach niepamięci. Kiedy pojawia się w programie telewizyjnym, zostaje rozpoznana przez swoją rodzinę. Zbuntowana niczym nastolatka, z nastroszonymi włosami i w spodniach w panterkę trafia do ułożonej i idealnej rodziny ze sterylnym domem. Ale kim tak naprawdę jest Alicja? Co sprawiło, że zdezerterowała ze świata Kingi (jej prawdziwe imię)?
Smoczyńska rozrzuca tropy. Buduje swój film z realistycznych obrazów przeplatających się z surrealistycznymi wizjami bohaterki. Nie daje jasnych odpowiedzi i sprawnie porusza się gdzieś pomiędzy słowami. Kinga jest córką, żoną i matką – powinna być schludna i zadbana, nastawiona na pielęgnowanie rodzinnego ogniska. Tymczasem jakaś zadra z przeszłości nie pozwala jej w pełni czerpać radości ze spełniania narzuconych jej ról społecznych. Reżyserka pokazuje, że tam, gdzie powinien się odbyć happy end pojawia się brudna rzeczywistość. Świat, gdzie trawa nie jest soczyście zielona, ale wszystko tonie w odcieniach szarości.
Fuga skupia się na problemie pamięci i tożsamości. Reżyserka zastanawia się, kim jesteśmy i co czyni nas nami. Kiedy mąż Kingi/Alicji przywołuje z pamięci mapę jej ciała, pozostaje smutne wrażenie, że choć zna ją na pamięć, tak naprawdę nic o niej nie wie. Właśnie ta relacja dwójki ludzi wypada w filmie Smoczyńskiej niebywale ciekawie. Krzysztof (Łukasz Simlat) i Kinga/Alicja próbują odtworzyć małżeńską bliskość, nauczyć się siebie od nowa i odkryć, co sprawiło, że oddalili się od siebie. Są przy tym intrygująco wycofani i nieporadni, co bardzo dobrze wyraża scena tańca w rytm piosenki Michelle Gurevich Lovers are stranger. Choreografia zagubienia i poszukiwania siebie jest pełna zmysłowości, ale też nieokreślonego dystansu. Cała treść filmu została zawarta w jednej, skromnej scenie, o której trudno zapomnieć.
Ten film to nie tylko precyzyjnie dopracowana historia, zatopiona gdzieś w ziemskich odmętach, ale charakterystyczna scenografia korespondująca z bohaterami. Surowe i przeszklone domy sprawiają wrażenie otwartych więzień, z których trudno się wydostać. Ciasne korytarze potęgują wrażenie osaczenia, a osadzenie domu Krzysztofa i Kingi gdzieś pośrodku niczego w pobliżu lasu daje wrażenie wyobcowania i wykluczenia. Smoczyńska potrafi rozgrywać obiekty i wykorzystywać ich potencjał w opowiadanej historii.
Jednak to Gabriela Muskała jest najważniejszą bohaterką Fugi. Scenarzystka i aktorka oddała się tej historii całkowicie i w subtelny sposób odchodzi od swojego emploi. Słodka i pełna ciepła wzbudza dysonans od pierwszej sceny, kiedy umorusana pojawia się na Dworcu Centralnym. Jej Alicja nie da się lubić, ale intryguje i przyciąga skrywaną tajemnicą. Muskała nie bawi się w emocjonalną szarżę, nie nurza się w odmętach mrocznej przeszłości, ale z wyczuciem próbuje odnaleźć się między Kingą a Alicją. Nie brakuje jej przy tym lekkości i zabawy oczekiwaniami widowni.
Agnieszka Smoczyńska stworzyła film niezwykle pojemnym interpretacyjnie. Reżyserka pozwala odbyć podróż wraz z bohaterką i odkrywać wspomnienia z przeszłości. Fuga staje się nie tylko poematem o niepamięci, ale przede wszystkim historią kobiety, która pragnie być sobą. Niezależnie od oczekiwań otoczenia. Niezależnie od własnych ograniczeń. Alicja pragnie wolności, a zapominanie jest jej przekleństwem, ale także siłą do stawiania nowych kroków.