Dwie pary, trójka dzieci i majówkowy wyjazd, który odmieni wszystko. Anna Kazejak tworzy kameralną opowieść o wyrywaniu się z patriarchalnych ram, odkrywaniu kobiecości i walce o siebie. Fucking Bornholm to wycieczka, którą trzeba odbyć i poczuć wiatr w skrzydłach.

Przeczytaj także: Teściowie

Maja (Agnieszka Grochowska) i Hubert (Maciej Stuhr) to małżeństwo z długim stażem i dwójką uroczych synów. Co roku wyjeżdżają na Bornholm ze znajomymi ze studiów. W tym roku Dawid (Grzegorz Damięcki) zabiera na wyprawę młodszą dziewczynę „z Tindera” (Jaśmina Polak) i syna, z którym może spędzić pierwszy wspólny wyjazd od rozwodu. Oczekiwania są wielkie, ale los bywa przewrotny. Dzieci powtarzają coś, co zobaczyły u taty w komputerze. Atmosfera gęstnieje, a wpychana w ramy „Matki Polki” Maja ma już dość odgrywania oczekiwanej przez wszystkich roli.

Anna Kazejak opowiada o oczekiwaniach, które przygniatają. Spotkaniach, które odmieniają patrzenie na rzeczywistość i kobiecości, która budzi się do życia. W tej kameralnej opowieści patrzymy na problemy komunikacyjne. Bohaterowie mówią, ale nie udaje im się naprawdę rozmawiać. Zatopieni w codzienności próbują odnaleźć się w rzeczywistości. Fucking Bornholm prezentuje nam barwne osobowości, w których można przejrzeć się jak w zwierciadle. Wyśmienity kwartet postaci, których rozczarowało życie.

Przeczytaj także: Zupa nic

Atmosfera z Fucking Bornholm gęstniej z minuty na minutę, przywodząc na myśl Rzeź Romana Polańskiego. Co prawda otwarta przestrzeń daje trochę oddechu, a Kazejak skupia się przede wszystkim na głównej bohaterce. To Maja przechodzi najtrudniejszą drogę podczas tego rodzinnego wypadu. Agnieszka Grochowska jest najjaśniejszą częścią produkcji. Sprawia, że chce się podążać za jej bohaterką, która po prostu ma dość ciągłego stawania na wysokości zadania. Zmęczona, rozżalona chce spojrzeć na siebie z innej perspektywy.

Fucking Bornholm chwyta kilka srok za ogon. Porusza tematy poważne i niejednoznaczne, ale nie do końca daje przestrzeń, by w pełni je rozwinąć i domknąć. Jest tu nieco o seksualności dorastających dzieci, problemach małżeńskich, rozwodzie czy pokoleniowych różnicach. Jednak to tożsamościowe wyzwolenie wysuwa się na pierwszy plan. W tej wielotematyczności tkwi największa bolączka filmu Kazejak. Mimo wszystko dobrze się to ogląda i chłonie z ciekawością. Majówka, z której nikt nie wróci taki sam.

daję 7 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply