– daję 7 łapek!
Izraelski dramat został obsypany Ofirami, zdobył nominację w Toronto i trzy nagrody w Wenecji. Dlaczego?

Kadr z filmu „Fokstrot”.
Goście. Daphna (Sarah Adler) widzi w drzwiach mężczyzn w mundurach. Kobieta mdleje. Wizyta oficerów może oznaczać tylko jedno: Jonathan nie żyje.
Michael (Lior Ashkenazi) pozwala na podanie żonie środków uspakajających i na wiele godzin pozostaje sam w piekle spowodowanym informacją o śmierci syna.

Kadr z filmy „Fokstrot”.
Żołnierze w domu Feldmannów działają zgodnie z procedurą, szablonowo. Wyrażają współczucie, nakazują ojcu poległego pić szklankę wody co godzinę i informują, że niebawem zgłosi się ktoś odpowiedzialny za pogrzeb. Z jednej strony zdają się być bardzo uczynni i empatyczni – z drugiej zachowują się trochę jak roboty, pozostają chłodni i zdystansowani. Paradoks „odpowiedniego” sposobu powiadomienia o wielkiej tragedii.
Zarówno w niszowych dramatach, jak i w głośnych hollywoodzkich produkcjach mnóstwo jest scen, w których bohaterowie dowiadują się o śmierci bliskich na służbie. Nie spotkałam się jednak z tak głębokim zanurzeniem się w reakcje zrozpaczonych krewnych. Ojca Jonathana obserwujemy przez kilka godzin w zupełnie kontrastujących ze sobą stanach: kiedy zupełnie zamyka się w sobie, gdy próbuje powiadomić o tragedii rodzinę i załatwia sprawy organizacyjne, kiedy wpada w furię czy dokonuje samookaleczenia.
Twórcy raz po raz zaskakują widza. Kiedy myślimy, że otrzymaliśmy już kawał dobrego kina psychologicznego, zostajemy przeniesieni do dalekiego punktu kontrolnego w Izraelu. Gdzieś na bezludziu, w rozwalającym się kontenerze, stacjonuje czterech żołnierzy. Czasami sprawdzają dokumenty przypadkowych przejezdnych, czasem podnoszą szlaban dla przechadzającego się wielbłąda. Jedzą obrzydliwe potrawy z puszki i gadają o głupotach, jakby w amoku.
Cała ta sceneria, sposób kadrowania i oszczędne dialogi przywodzą na myśl pastisz. Z czego śmieje się reżyser? Z wojny? Z rządu? Posługując się formą tak nafaszerowaną symboliką, zaprezentował ciekawy eksperyment twórczy. Kłamstwo i obłuda, błoto i krew.

Kadr z filmu „Fokstrot”.
„Fokstrot” intryguje stylistyką. Na talerzu utkanym z satyry podaje trzy epizody, które są od siebie niezwykle dalekie – albo w wymiarze czysto przestrzennym, albo ze względu na totalnie odmienny stan psychiczny bohaterów.
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]